sobota, 21 stycznia 2017

:Łabandzi Śpiew Magazine: Rzeczywistość nie jest jednowymiarowa - wywiad z Rev Rev Rev PL


Jedna z najlepszych płyt shoegaze'owych 2016 roku powstała w słonecznej (chociaż najwyraźniej też mglistej) Italii. Oniryczna muzyka z brzęczącymi kwiatami w rolach głównych jest dziełem wspaniałych ludzi z Rev Rev Rev. Miałem okazję zadać kilka pytań Laurze i Sebastianowi z zespołu i dowiedziałem się, że czasem nawet członkowie zespołów nie wiedzą skąd się wzięła ich nazwa, ile wymiarów ma rzeczywistość (co najmniej dwa) i kogo można winić za genialne "Blame". Grazie, Rev Rev Rev!

ŁŚ: Muszę zapytać o waszą nazwę. Najpierw pomyślałem, że chodzi o "rew" na przycisku przewijania na starych magnetofonach ale zorientowałem się, że pisałaby się przez "w" (a przewijanie historii muzyki do shoegaze'owych lat 90. w waszym przypadku miałoby wiele sensu). Więc skąd wzięło się "Rev Rev Rev"?
RRR: Krąży na ten temat wiele legend. Niektórzy twierdzą, że pochodzi od "rev rev rev", angielskiego zwrotu oznaczającego dodawanie gazu. Inni koncentrują się na efekcie pogłosu wstecznego (reverse reverb), którego używamy na kopy, a trzecie "Rev" przypisują francuskiemu słowu "rève", co znaczy "sen". Twoja hipoteza z przyciskiem "rew" też jest spoko., w końcu kasety miały wielki wpływ na historię gatunku. Jedno jest pewne - nie jesteśmy Reverends.

Dlaczego gracie właśnie shoegaze? Co jest w nim takiego niezwykłego?
Mieszkamy w bardzo mglistej okolicy i zawsze lubiliśmy mgłę... Może to ten sam mechanizm, dla którego kochamy niewyraźne, magmatyczne dźwięki, ścianę dźwięku, w której nie da się wychwycić pojedynczych elementów i którą słyszy się jako jedną całość.
Poza tym zawsze bardziej interesował nas ton niż rytm, melodia czy współbrzmienie. Część shoegaze'owych płyt (dla przykładu "Loveless") na zawsze zmieniła wagę przykładaną do roli tonu. Kto by pomyślał, że album może tak brzmieć? To hałas wyjęty ze snów...

All Our Pretty Songs

Ostatnio pojawiliście się na płycie "All Our Pretty Songs" wydanej przez The Blog That Celebrates Itself z nowymi wersjami utworów z “Nevermind” Nirvany zagranymi przez rożne zespoły. Wybraliście “Lithium”, utwór o pewnym bardzo samotnym człowieku, który stacza się w otchłań szaleństwa. Skąd ten wybór? Czy Nirvana była dla was tak ważnym zespołem?
Gdy wybieramy piosenkę, którą zamierzamy skowerować, wyobrażamy sobie jak możemy ją pozmieniać, jak zabrzmi zagrana w nasz własny sposób. W tym przypadku mieliśmy dwa pomysły związane z naszymi dwiema naturami: jedna zakładała stworzenie onirycznej wersji tak jakby bohaterowi udało się wydostać i pójść naprzód mówiąc sobie, że wszystko jest w porządku, druga to wersja mroczna, skąpana w pogłosach pokazująca ostateczne zwycięstwo szaleństwa. No i w końcu zdecydowaliśmy się zrobić obie.W końcu rzeczywistość nie jest jednowymiarowa.
Jako zespół nie jesteśmy specjalnie pod ich wpływem ale Nirvana zdecydowanie jest ważną grupą, któż by śmiał temu zaprzeczyć? - i każdy z nas jej w swoim życiu słuchał.

Kto jest więc waszą inspiracją? Czy są to tylko legendy shoegaze'u takie jak MBV czy RIDE, a może nie trzymacie się tylko i wyłącznie jednego gatunku?
Shoegaze'owe legendy (głównie MBV) zdecydowanie miały na nas wpływ, także The Jesus and Mary Chain, The Velvet Underground czy Mazzy Star. Lubimy też scenę psychodeliczną z takimi tuzami jak Spaceman 3, Loop, The Brian Jonestown Massacre. Ale słuchamy szerokiego muzycznego spektrum i wszystko nas w jakiś sposób inspiruje, od Debussy po The Stooges.

Des fleurs magiques bourdonnaient

“Des fleurs magiques bourdonnaient” to dla mnie jeden z najlepszych albumów 2016 roku i nie tylko ja tak myślę (Shoegazer Alive też go docenił). Jak tworzy się tak dobrą płytę? Zajęło wam to dużo czasu czy było bardziej spontaniczne?
Wielkie dzięki! Cóż, ja (Sebastian) byłem w ciężkiej sytuacji życiowej, gdy zacząłem pisać te utwory i chciałbym myśleć, że taka rozmyta muzyka była dla mnie pewną terapią. Bardzo chciałem użyć hinduskiej tambury, zastosować pewne strojenia gitar, dzięki którym współoddziaływanie na siebie strun tworzy hipnotyczny trip, skupić się na minimalistycznej strukturze utworów. Nie zajęło to dużo czasu, na próbach zaaranżowaliśmy utwory bardzo szybko ale miało to w sobie coś z rozdzierania tego, co uszyliśmy wcześniej w czasie miesięcy koncertów i prób. Cała nasza czwórka stworzyła nasz własny język i dzięki temu możemy powiedzieć, że ta płyta naprawdę nas reprezentuje.
Chciałbym też wspomnieć inżynierów dźwięku - Alessio Pindinelliego i Fabio Galeone z Wax Studio, którzy są świetnymi gośćmi i świetnie się z nimi pracowało.

Tytuł pochodzi z wiersza Arthura Rimbaud z tomu "Iluminacje". Co on dla was oznacza?
Uznaliśmy, że ten wierz w jakiś sposób współgra z tym, co robimy. Jest jak sen, halucynacyjna poezja to taki zamglony głos podświadomości. Całkiem jak shoegaze, prawda? Poza tym zagłębiliśmy się w język mitów, a jeśli chodzi o strukturę utworów szukaliśmy esencyjności. No i w końcu "Iluminacje" składają się z odrębnych idylli, tak jak nasz album składa się z odrębnych piosenek.

"Iluminacje" Arthura Rimbaud

Moim ulubionym kawałkiem z “Des fleurs…” jest “Blame”. Tekst jest dość ciężki, zainspirowały was prawdziwe wydarzenia? W jaki sposób powstał?
Ja (Laura) pamiętam, że "Blame" był jednym z pierwszych utworów, który nagraliśmy. Pewnego wieczoru graliśmy jego fragmenty na próbie, a następnego dnia ułożyłam słowa. Zazwyczaj wyobrażam sobie jaki nastrój czy sytuację utwór przywołuje mi na myśl. Nie powstał z inspiracji prawdziwymi wydarzeniami ale też znajdowałaś się w ciężkiej sytuacji. opowiada o kimś, kto doznaje przerażających, szaleńczych wizji i, mimo że wie, że to wszystko jest w jego głowie, nie może się ich pozbyć więc poza tym, że jest przerażony, również obwinia za nie sam siebie.

Jakie macie plany na 2017 rok? Nie planujecie może europejskiej trasy?
Chcielibyśmy zagrać najwięcej koncertów jak tylko się uda. W 2016 koncertowaliśmy w Wielkiej Brytanii, Francji, Belgii, Włoszech, Szwajcarii i Austrii, teraz mamy za sobą rozmowy w sprawie występów na Sycylii i pewnie wybierzemy się znów w kwietniu do Francji i Szwajcarii. Ale fajnie byłoby zagrać też w innych miejscach.

Więcej o “Des fleurs magiques bourdonnaient” przeczytasz tutaj, zobacz też strony zespołu na bandcampie i facebooku oraz jego oficjalną stronę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz