wtorek, 31 października 2017

Gray Souvenirs - The First Sight (2017) EN


Gray Souvenir, solo project by a Brazilian artist hidden behind the nickname of Putrefactus. If there's anyone up for a little bit pompous but also definitely full of darkness, noise and atmosphere blackgaze slash black metal, this is, again, a good address in South America.

The first sight is a bit like opposition to the primal scream, it's created when you find out how disappointing the world is, the world you entered with such an enthusiasm. But this album is about something more, it tells the story of "the energy that connects an atom to another. It's about the essential force who makes us exist. (...) The thin line that screams inside yourself in search of a answer". Ambitious.

Talking about music, it's equally elevated. Enormous walls of guitars and electronic backgrounds give way rarely and reluctantly to more peaceful compositions. Two tracks include also vocal that is still hidden behind the mountain ranges of loud music. As it should be, this is how you achieve this atmosphere.

"The First Sight" costs 5 USD.



Gray Souvenirs - The First Sight (2017) PL


Gray Souvenir, solowy projekt brazylijskiego artysty ukrywającego się pod pseudonimem Putrefactus. Jeśli ktoś ma ochotę na odrobinę pompatyczny ale też zdecydowanie mroczny, głośny i pełen atmosfery blackgaze slash black metal to jest to kolejny dobry południowoamerykański adres.

Pierwsze westchnienie, tytuł krążka, to trochę przeciwieństwo pierwszego wrzasku. Powstaje wtedy, gdy zorientujesz się jak rozczarowujący jest ten świat, na który z takim entuzjazmem wchodziłeś. Jednak album jest  o czymś więcej, jak pisze artysta, opowiada on o "energii, która łączy ze sobą atomy, o sile, która sprawia, że istniejemy, o tej cienkiej linii, która krzyczy wewnątrz nas w poszukiwaniu odpowiedzi". Ambitne cele.

Muzycznie jest równie podniośle. Wybijające się aż pod chmury gitary i elektroniczne podkłady ustępują rzadko i niechętnie spokojniejszym kompozycjom. W dwóch utworach pokazuje się też wokal, a gdy się to dzieje, jest on ukryty za łańcuchami górskimi głośnej muzyki. I tak ma być, tak jest klimatycznie.

"The First Sight" kosztuje 19 złotych (5 USD).



poniedziałek, 30 października 2017

This Patch Of Sky - These Small Spaces (2017) EN


Sometimes music of various genres sounds as if it was created as a movie soundtrack. This Patch Of Sky are specialists in cinematic post-rock. Elevated but not bombastic, fantastically atmospheric and beautiful.

The Americans play "music without words to communicate without language", and they achieve their goal with dense but not deafening guitars, long-winded compositions and sound of violins put in strategic places. This is how, for example, "Coordinates (44°06'12"N 121°46'09"W)" goes, and it's one that can hardly leave the audience not touched. The majority of the album is pretty delicate and peaceful, the post-rock noise is traded for tonns of climate and no one can possible regret this transaction.

The band is inspired by This Will Destroy You among others and, what's interesting, undoubtedly a huge honour for them was the fact that the track closing this album is an alternative version of "Pale Lights" remixed by... This Will Destroy You. I have no doubts that this is one of the best post-rock albums of the year.

"These Small Spaces" costs 10 USD.


This Patch Of Sky - These Small Spaces (2017) PL


Czasem muzyka różnych gatunków brzmi jakby tworzona była z myślą o ścieżce dźwiękowej do kina.  This Patch Of Sky specjalizują się w kinowym post-rocku. Podniosły chociaż nie napuszony, fantastycznie klimatyczny i piękny.

Amerykanie grają "muzykę bez słów by komunikować się bez języka", a swój cel osiągają gęstymi chociaż nie ogłuszająco głośnymi gitarami, rozwlekłymi, budującymi napięcie kompozycjami i skrzypcami w strategicznych momentach. Taki jest na przykład "Coordinates (44°06'12"N 121°46'09"W)", przy którym bardzo ciężko się nie wzruszyć. Mimo wszystko większa część płyty jest bardzo spokojna, post-rockowy hałas przehandlowany został za tony klimatu i chyba nikt nie żałuje tej decyzji.

Zespół inspiruje się między innymi This Will Destroy You i, co ciekawe, bez wątpienia dużym zaszczytem jest fakt, że pyta kończy się alternatywną wersją "Pale Lights" zmiksowaną przez... This Will Destroy You. Bez najmniejszych wątpliwości jest to jeden z najlepszych post-rockowych krążków tego roku.

"These Small Spaces" kosztuje 37 złotych (10 USD).


piątek, 27 października 2017

Junkyard Shaman - Out Of Body Experience (2017) EN


An album "recorded with guitar and junk", couldn't be another way, it was created by the magic touch of the Junkyard Shaman - Jere Kilpinen. The Finn is on of those artists who are not able to be still in one project but instead their creativity forces them to run around different forms of self-expression. Junkyard Shaman is one the intimate ones.

The whole album is created from drone sounds drilling into consciousness and bringing nostalgia and sadness. You can taste some of this Scandinavian vastness, some of the lack (or, as this case, probably excess) of light and some of this northern wind.

It tells the story of pain and fading away, about the existential problems we all have to live and deal with until the end. With Junkyard Shaman's music in the background.

"Out Of Body Experience" costs 4 EUR.



Junkyard Shaman - Out Of Body Experience (2017) PL


Płyta nagrana "na gitarze i śmieciach", nic dziwnego, wyszła spod magicznej ręki śmietniskowego szamana (Junkyard Shaman) - Jere Kilpinena. Fin to jeden z tych artystów, którzy nie potrafią usiedzieć w jednym projekcie, a ich twórczy zapał gna ich w kolejne formy wyrażania się. Junkyard Shaman jest jedną z tych bardziej intymnych.

Cała płyta to wwiercające się w podświadomość drone'owe dźwięki niosące ze sobą nostalgię i smutek. Czuć w nich trochę tego skandynawskiego bezkresu, trochę braku (lub w tym przypadku nadmiaru) światła, trochę północnego wiatru. 

Opowiada o bólu, o przemijaniu, o tych egzystencjalnych problemach, z którymi musimy wszyscy żyć i borykać się aż do końca. Z muzyką Junkyard Shamana w tle.

"Out Of Body Experience" kosztuje 17 złotych (4 EUR).



czwartek, 26 października 2017

The Sorry Shop - Softspoken (2017) EN


The Sorry Shop: among the inspirations of the Brazilians are My Bloody Valentine, Slowdive and Cocteau Twins so you can bet that their music sounds like dreaming times haze, put together and transformed into notes.

And those notes fuel mostly distorted guitars that are able to be more delicate in some parts while in another ones they drill into your skull ("Pearls") and never hurrying drums. Also the vocals are almost copied and pasted from original shoegaze bands. Slightly lower quality of recordings not only doesn't bother but also glues the Sorry Shop's music into one, dense music smear.

Not only the band's music is dreamy, also the lyrics seem to be written in the REM sleep, as in "Daydream Dancing" ("Daydream dancing, dreamy sunsmile"), "Lost In Between" ("Sunny days, it seems to disappear, sounds like no one hears me") or in "Queen of the North" ("Faded by the blurry morning, touched by the sun, golden shades of pale voided skin"). And yes, just as one could guess judging by the country of origin, they write a lot about the Sun. That, apparently, does not prevent from dreaming.

"Softspoken" is available for whatever you want to pay.



The Sorry Shop - Softspoken (2017) PL


The Sorry Shop, Zespoły inspirujące Brazylijczyków to między innymi My Bloody Valentine, Slowdive czy Cocteau Twins więc nie można być zaskoczonym, że ich muzyka to senne marzenia do potęgi, zebrane w garść i przelane na nuty.

A nuty uruchamiają głównie przestrojone gitary, które miejscami są łagodniejsze, miejscami wwiercające się w głowę ("Pearls") i niespieszącą się nigdzie perkusję. Również wokale są niemal przeklejone z tradycyjnego, oryginalnego shoegaze'u. Dość niskiej jakości nagrania w niczym nie przeszkadzają, jeszcze bardziej spajają muzykę the Sorry Shop w jeden, gęsty muzyczny maz.

Nie tylko muzyka projektu jest rozmarzona, niezwykle oniryczne są też teksty utworów, jak w "Daydream Dancing" ("Senny taniec za dnia, rozmarzony uśmiech słońca"), "Lost In Between" ("Słoneczne dni, zdają się znikać, chyba nikt mnie nie słyszy") czy w "Queen of the North" ("Rozmazane porankiem, pociągnięte słońcem, złote zasłony bladej, odrzuconej skóry"). I tak, jak przystało na zespół z Brazylii, dużo piszą o słońcu. Które najwyraźniej nie przeszkadza śnić.

"Softspoken" kosztuje tyle, ile zdecydujesz się zapłacić.



wtorek, 24 października 2017

Behind The Shadow Drops - H a r m o n i c (2017) EN


Behind The Shadow Drops sounds like music of the highest quality, not only from the post-rock niche but music as such. Like super professional project taking its place among the best art in the world. And this all is true because BTSD is not created by an anonymous artist, it's a project by Takaakira Goto, the composer of probably the best, the most climatic for certain, band ever - the Japanese MONO.

The cooperation between Goto and widely known producer and drummer - Johnem McEntire resulted in an album that goes far beyond the traditional post-rock and dances weightlessly somewhere in the realms of neoclassical and ambient music. And this dance is so beautiful and tear-jerking that I can barely describe it.

The only thing I know is that my heart got stolen by the track number two, "Trace of Snow Waltz", that is everything I've always wanted from music that touches the soul, it is a beautiful composition with strings and keys and the most wonderful atmosphere. And, what's important, it's a perfect description of the whole album as well.

"H a r m o n i c" costs 10 USD.



Behind The Shadow Drops - H a r m o n i c (2017) PL


Behind The Shadow Drops brzmi jak najwyższej klasy muzyka, nie tylko post-rockowo niszowa, najpiękniejsza muzyka w ogóle. Jak super profesjonalny projekt mający swoje miejsce wśród najlepszej sztuki świata. I jest to wszystko bardzo prawdziwe bo BTSD to nie byle kto, a Takaakira Goto, kompozytor prawdopodobnie najlepszego, a na pewno najbardziej klimatycznego post-metalowego zespołu ever - japońskiego MONO.

Współpraca Goto z uznanym w świecie producentem i perkusistą Johnem McEntire'em zaowocowała albumem, który wykracza daleko poza tradycyjny post-rock i tańczy lekko gdzieś w dziedzinie muzyki neoklasycznej i ambientu. A robi to tak pięknie i wzruszająco, że nie potrafię znaleźć słów by to opisać.

Wiem tylko, że moje serce skradł utwór numer dwa, "Trace of Snow Waltz", który jest wszystkim, czego chcę od muzyki dotykającej duszy, jest przepiękną kompozycją ze smyczkami i klawiszami i najwspanialszą atmosferą. A do tego jest doskonale reprezentacyjny dla całego krążka.

"H a r m o n i c" kosztuje 36 złotych (10 USD).



poniedziałek, 23 października 2017

Wander - Glass (2017) EN


If there's anybody thinking that post-rock is just miserably bleak songs about fading into nothingness, this is the time to change this opinion. I haven't had an occasion to please my ears with such an energetic guitar music as this offered by the California Wander for a long time. The San Leandro based quartet knows how to kick ass and force to dance.

There's not one moment of rest on this album, if it's not loud and energetic for a while, it definitely is a bit more quiet and danceable. The album functions as a couple of coffees spiced with taurine. To be honest, the biggest impression leaves the track entitled just like the album - "Glass" in which the energy level goes so high and reaches another level and when it seems that there's no way up to go, the drums turn to almost black metal-like frequencies.

"Magenta" on the other hand brings more epic drums and catchy melody, "Luna" an intense finish, and "Breaker" a long and involving ending to the album. Everything here forces to striking sparks of energy not to get lost behind the raging musicians.

"Glass" is available for pay what you want.



Wander - Glass (2017) PL


Jeśli ktoś myśli, że post-rock to tylko żałośnie smętne piosenki o przemijaniu to czas na rehabilitację. Dawno nie miałem okazji sycić uszu tak energetycznym gitarowym graniem jak to proponowane przez kalifornijski Wander. Kwartet z San Leandro naprawdę wie jak kopnąć dupę i zmusić do tańczenia.

Na płycie nie ma ani jednego przestoju, jeśli nie jest akurat głośno i energetycznie to robi się ciszej i tanecznie, płyta oddziałuje z mocą kilku kubków kawy doprawionych tauryną. Jednak jeśli mam być szczery to największe wrażenie robi tytułowy "Glass", w którym energia osiąga kolejny poziom, a gdy wydaje się, że bardziej już nie można to perkusja włącza niemal black metalowe częstotliwości pałowania bębnów.

"Magenta" z kolei oferuje bardziej epickie bębny i wpadającą w ucho melodię, "Luna" intensywny finał, a album wieńczy rozległy "Breaker". Wszystko na tej płycie zmusza do krzesania z siebie energii byle tylko nie zostać w tyle za szalejącymi muzykami.

"Glass" można mieć za płać ile chcesz.



piątek, 20 października 2017

Leonard Donat - Deer Traps (2017) EN


Leonard Donat is very well-known for everyone reading this blog. He has been a guest here for couple occasions as Vlimmer, alone and cooperating with other artists. This time though, he decided to remove his white mask and show his true face. The question is: why?

Donat gets rid of another of his characteristic elements - the funeral and otherworldly vocal. This time, his music reminds me more of foggy landscapes than pictures from the purgatory. No wonder the first track is entitled "Fog Horn Deer Trap". On the other hand, the pulsating keys hidden somewhere far in the background remind of the good, old Vlimmer.

I got goosebumps when the third track, "Alteglofsheim Night Pedal", started with its extremely subtle drone leading the way for the rest of the sounds sounds like barely noticeable night rain lulling everyone to sleep.

"Deer Traps" costs 4 EUR.



Zobacz też:
Vlimmer - III
Vlimmer with the hands of Oceaneer - Meerheit

Leonard Donat - Deer Traps (2017) PL


Leonarda Donata żadnemu czytelnikowi Łabandziego Śpiewu przedstawiać nie trzeba. Gościł na jego łamach już trzy razu jako Vlimmer, samemu i w koprodukcji. Tymczasem jednak zrzuca swoją białą maskę i pokazuje swoją prawdziwą twarz. Pytanie brzmi dlaczego.

Donat rezygnuje na niej także z kolejnego charakterystycznego elementu - pogrzebowego i nieziemskiego wokalu. Tym razem jego muzyka przypomina bardziej zasnute mgłą krajobrazy niż wizje z czyśćca, nie bez kozery pierwszy utwór na płytce zatytułowany jest "Fog Horn Deer Trap". Z drugiej strony ukryte gdzieś w dalekim tle pulsujące klawisze to stary, dobry Vlimmer. 

Gęsią skórkę wywołał we mnie natomiast początek "Alteglofsheim Night Pedal", gdzie niesamowicie delikatny drone zapraszający za sobą resztę dźwięków brzmi jak ledwie słyszalny nocny deszcz kołyszący do snu.

"Deer Traps" kosztuje 17 złotych (4 EUR).



Zobacz też:
Vlimmer - III
Vlimmer with the hands of Oceaneer - Meerheit

czwartek, 19 października 2017

Pia Fraus - Field Ceremony (2017) EN


Pia Fraus is a band of an established reputation, they will celebrate the very respectable 20th anniversary next year. It could be guessed that the new material by the Estonians would be one of THE things of this autumn. And here we are! No surprises.

The fascinating thing is how they tribute the legendary shoegaze bands, like My Bloody Valentine and their "Loveless". I can sense it for example in the initial seconds of "It's Over Now" sounding like "Only Shallow" on steroids, or the howling backgrounds of "Mountain Trip Guide". Also "Sugar High of the Year"'s title reflects on the love for sweet metaphors that are so popular among shoegazers.

But most of the time, Pia Fraus' music combines extremely delicate, very dreampop-like vocal with melodies and energetic guitars, as in "Never Again Land" or in "Autumn Winds". This creates the dreamy pop-rock taken from the tops shelf of the music store.

"Field Ceremony" costs 8 EUR.



Pia Fraus - Field Ceremony (2017) PL


Pia Fraus to zespół z ustaloną renomą, w przyszłym roku obchodzić będą solidnie imponujące 20 urodziny. Można się było więc spodziewać, że nowy materiał Estończyków będzie jednym z wydarzeń jesieni i proszę bardzo. Żadnych zaskoczeń.

Fascynujące są muzyczne odwołania do legend shoegaze'u, tak jak do "Loveless" My Bloody Valentine, których doszukuję się w takich momentach jak pierwsze sekundy "It's Over Now" brzmiące jak "Only Shallow" na sterydach, czy w zawodzących tłach w "Mountain Trip Guide". Także "Sugar High of the Year" tytułem nawiązuje do słodkich metafor tak popularnych wśród shoegazerowców.

W większości momentów jednak ich utwory łączą przede wszystkim wyjątkowo łagodny, bardzo dreampopowy wokal i melodie z energetycznymi gitarami - jak w "Never Again Land" czy "Autumn Winds". Tworzy to senny pop-rockową z najwyższej półki. 

"Field Ceremony" kosztuje 34 złote (8 EUR).



środa, 18 października 2017

Seatemples - Down Memory Lane (2017) EN


Drowned in pastel colours cover with attention-stealing and revoking very clear connotations stain of pink, clearly indicates a journey down the memory lane. The music related ones at least. Because the Seatemples quartet from the distant Chile offers a really oldschool approach to shoegaze slash post-punk.

They advertise themselves as a band capable of Reklamują się jako zespół, który potrafi "smoothly move among noise, harmonies, layers of sound and textures". Complicated way of saying what's the most important: it's loud. It's raw. There's massive guitar sound and distracted post-punk vocals sounding both cold and atmospheric. Perhaps the quality of the recording leaves a bit to wish for but as far as a genre with "punk" in its name is concerned, it shouldn't be something to worry about.

The most important thing is the energy and atmosphere of the album. And there's more than enough of those. Slightly different are those tracks featuring a female vocal but most of them are more likely a tribute to the early Jesus and Mary Chain than the denser shoegaze of Slowdive or MBV.

"Down Memory Lane" goes for 5 USD.



Seatemples - Down Memory Lane (2017) PL


Skąpana w pastelowych barwach okładka z wyraźną, przywołującą bardzo odpowiednie skojarzenia, różową plamą zapowiada jednoznacznie wycieczkę aleją wspomnień. Z pewnością tych muzycznych. Bo kwartet Seatemples z dalekiego Chile to bardzo oldschoolowe podejście do shoegaze'u slash post-punka.

Reklamują się jako zespół, który potrafi "łagodnie przemieszczać się między hałaśliwymi harmoniami i warstwami dźwięku i tekstur". Skomplikowany sposób by powiedzieć to, co najważniejsze: jest głośno. Jest surowo. Jest dużo gitar i jest też rozproszony, post-punkowy wokal brzmiący jednocześnie chłodno i klimatycznie. Być może brzmienie nagrań nie jest najczystsze ale w gatunku, który ma w nazwie "punk" nie może to przeszkadzać.

Najważniejsza jest energia i klimat płyty. A tych ma ona aż nadto. Inaczej brzmią utwory, w których pojawia się też łagodzący wokal kobiecy, większość to jednak bardziej ukłon w kierunku wczesnego Jesus and Mary Chain niż gęstszego shoegaze'u Slowdive czy MBV.

"Down Memory Lane" kosztuje 18 złotych (5 USD).



wtorek, 17 października 2017

Am Fost La Munte Și Mi-a Plăcut - S​-​a Rezolvat. Nu Se Poate.(2017) EN


There is a band, Red Sparowes, known for the habit of naming their post-rock compositions with really long titles, often whole paragraphs of text. A bit shorter are those proposed by the Romanian from Am Fost La Munte Și Mi-a Plăcut (literally: "I climbed the mountain and I loved it") And this is not the only original thing on their new album.

Many albums want to be read as a story, this one definitely is one. And quite uniquely, it is a story of a person, who came from countryside to the capital city, to Bucharest, and then... Yes, what happened then? The album title leaves no doubt. "S​-​a Rezolvat. Nu Se Poate" means as much as "Problem solved. Nothing can be done": the big city guest reaches the ceiling.

The leitmotif of the album is made from reappearing from time to time extracts taken from the Romanian subway announcements It takes us for a very well-planned journey. Not to be misunderstood, the music itself is also the post-rock top league. Even if you could separate the interesting idea behind the album and some original solutions, there'd still be great guitar music that can be both deafening, idle and melancholic. Just like the big city lights.

"S​-​a Rezolvat. Nu Se Poate" costs 9 USD.



Am Fost La Munte Și Mi-a Plăcut - S​-​a Rezolvat. Nu Se Poate.(2017) PL


Był taki zespół, Red Sparowes, znany z tego, ze swoją post-rockową kompozycję opisywał tytułami. Tytułami, które składały się z całych akapitów tekstu. Trochę krótsze są te proponowane przez Rumunów z Am Fost La Munte Și Mi-a Plăcut (dosłownie "wspiąłem się na górę i byłem tym zachwycony"). A ie jest to jedyna niespodzianka na ich nowym albumie.

Wiele albumów chce być odbierana jako opowieść, ta bez wątpienia nią jest. I wcale oryginalnie, jest to historia człowieka, który z prowincji przyjeżdża do stolicy, do Bukaresztu, i tam, właśnie, co? Tytuł albumu nie pozostawia wątpliwości, "S​-​a Rezolvat. Nu Se Poate" znaczy tyle co "Problem rozwiązany. Nic nie da się zrobić", gość w wielkim mieście odbija się od ściany.

Motywem przewodnim płyty są wplatane w różnych miejscach zwroty rumuńskiej dyspozytorki w metrze. To zabiera nas w podróż doskonale rozplanowaną kompozycyjnie. Żeby nie było niedomówień, sama muzyka to też pierwsza liga post-rocka. Nawet jeśli można by odsiać interesująca ideę czy niespodziewane rozwiązania, wciąż zostają pierwszorzędne gitary to ogłuszające, to kojące, wprawiające w melancholię. Jak światła stolicy.

"S​-​a Rezolvat. Nu Se Poate" kosztuje 33 złote (9 USD).



poniedziałek, 16 października 2017

Reverbcore - Diffusion (2017) EN


Has this genre between dreampop and shoegaze, the one that is a bit too guitar-filled for the former and a little too dreamy for the latter, just gained a new name? Young Russians from Petersburg offer their project's name and, to be honest, it fits perfectly.

Reverbcore create absolutely delicate tracks, subtle, almost childlike vocal gives the impression of listening to someone's diary from the happy childhood times. It fits, absolutely, it's one of those super characteristic things that make a project original - just like Kazu Makino of Blonde Redhead's voice. Also the music joins the theme, especially the keys that sound like glockenspill (e.g., in "Tomorrow") and the neurotic, withdrawn guitars.

The album consists of four short tracks. They left me with the urge for more as there is a lot of potential there. I'll wait for more. Especially that the dreamy mood of the closing track "Circles" one can only fall in love with.

"Diffusion" costs only 1 USD.



Reverbcore - Diffusion (2017) PL


Czyżby ten gatunek z pogranicza dreampopu i shoegaze'u, który jest nieco zbyt gitarowy na pierwszy i zbyt onirczny na drugi, zyskał właśnie nowe miano? Młodzi Rosjanie z Petersburga oferują nazwę swojego projektu i, jeśli mam być szczery, pasuje ona idealnie.

Reverbcore to wyjątkowo delikatne utwory, łagodny, niemal dziecięcy głos wokalistki sprawia wrażenie, jakby słuchało się czyjegoś pamiętnika z czasów młodości. Pasuje idealnie, zdecydowanie jest jednym z tych wyróżniających zespół cech - niczym wokal Kazu Makino z Blonde Redhead. Również muzyka się wpisuje w ten obraz, przede wszystkim klawisze przypominające dzwonki (jak w "Tomorrow") i neurotycznie wycofane gitary.

Płyta to cztery krótkie utwory. Pozostaje po nich niedosyt, bo potencjał zespołu jest duży. Będę czekał na więcej. Zwłaszcza, że w sennej atmosferze kończącego playlistę "Circles" nie sposób się nie zakochać.

"Diffusion" kosztuje 4 złote (1 USD).



piątek, 13 października 2017

Da Voile - Heitt Hjortu (2017) EN


One more come back of music we like this autumn. The post-rock project Da Voile has just released new, really good album. This time the Belorussian artist with... Icelandic titles of the album and the tracks. Everyone on this planet probably knows by now that the most atmospheric music is born on the island of ice and fire, Da Voile sounds as if they want to transfer some of this magic to the concrete-filled Minsk.

The motto of the album is another surprising part: "smile, knowing that the smile will come back to you". Also the tracks titles is a mixture of good vibrations and optimistic motivation as in "Minn Draumur" ("My Dream") or "Skilja Eftir Merki" ("Leave a Mark"). Perhaps it's just stereotype that this kind of music is far from expressing joy of life and this careless approach to said life, I am still surprised.

Especially that the music itself is pretty much conservative as far as the approach to the genre goes. In the good way. There is everything you should want in a good post-rock. Beautiful compositions played with guitars and a healthy dose of noise. This time however, it brings not nostalgia but lust for life.

"Heitt Hjortu" costs as much you want to pay.



See also:
Da Voile - Memoria

Da Voile - Heitt Hjortu (2017) PL


Kolejny jesienny powrót muzyki, którą lubimy, post-rockowy projekt Da Voile wydał właśnie kolejny dobry album. Tym razem białoruski artysta zaskakuje... islandzkimi tytułami płyty i utworów. Każdy na tej planecie chyba wie, że najbardziej klimatyczna muzyka rodzi się na tej wyspie ognia i lodu, Da Voile brzmi jakby część tej magii znalazła się nagle w betonowym Mińsku. 

Hasłem płyty jest dość zaskakujący frazes "uśmiechaj się wiedząc, że uśmiech do ciebie wróci". Także tytuły poszczególnych utworów to mieszanka pozytywnych wibracji i optymistycznej motywacji, jak w "Minn Draumur" ("Mój sen") czy "Skilja Eftir Merki" ("Zostaw po sobie ślad"). Być może to tylko stereotyp, że tego typu graniu daleko zazwyczaj od radości z życia i tak beztroskiego nastawienia do rzeczonego życia, mnie wciąż jednak zaskakuje.

Tym bardziej, że muzyka jest dość konserwatywna jeśli chodzi o podejście do gatunku. W absolutnie dobry sposób, jest w niej wszystko, czego należy wymagać od dobrego post-rocku. Piękne kompozycje zagrane na gitarach i odpowiednia dawka hałasu. Tym razem jednak, zamiast nostalgii, rodzą one chęć do życia.

"Heitt Hjortu" kosztuje tyle, ile zdecydujesz się zapłacić.



Zobacz też:
Da Voile - Memoria

czwartek, 12 października 2017

Dolls Come To Life - Neptune Dogs (2017) EN


Dolls Come To Life is an artistically non-copiable duet consisting of singer/songwriter Michelle Cross and experimental musician Joe Frawley. This exciting mix combines piano music a'la Tori Amos, and sometimes even dark cabaret-like, with ambient and sometimes even alternative-disco electronics.

And both of the extremes gives to the project their best features. Take "Abduction" - both deep and airy voice of Cross with melodic xylophone like keys and sci-fi clips found in some NASA transmissions. The atmosphere that could hardly be copied, mostly because nobody'd think of such a combination. This cosmic kind of poetry here is quite common, as in "Pale Blue Dot" that makes a fantastic description of the planet Earth.

The whole album is full of surprises. It is indicated already by its title - "Neptune Dogs", suggesting both a sci-fi atmosphere of the electronic music and something surreal, uncanny, impossible. and if there's someone who is still not convinced, taking a look at the cover art and the space goat should do the trick.

"Neptune Dogs" is available for pay-what-you-want.



Dolls Come To Life - Neptune Dogs (2017) PL


Dolls Come To Life to artystycznie niepowtarzalny duet wokalistki i songwriterki Michelle Cross i eksperymentalnego muzyka Joe'a Frawleya. Ten wybuchowy miks łączy klawiszową muzykę spod znaku Tori Amos, a czasem nawet mrocznego kabaretu, z ambientowymi, a czasem wręcz elektryką z alternatywnej dyskoteki. 

I oba te bieguny oferują to, co w mają w sobie najlepsze. Weźmy na przykład "Abduction" - jednocześnie głęboki i eteryczny głos Cross, wygrywające melodię dzwonki i kosmiczne wstawki znalezione gdzieś w transmisjach radiowych NASA. Klimat ciężki do podrobienia, głównie dlatego, że mało kto wpadłby na takie połączenia. Kosmicznej poezji jest zdecydowanie więcej, np. "Pale Blue Dot" to fantastyczny opis Ziemi. 

Cała płyta zresztą tym zadziwia. Zdradza to zresztą jej tytuł - "Psy z Neptuna". Sugeruje jednocześnie sci-fi'owy klimat muzycznej elektroniki i coś surrealistycznego, niezwykłego, niemożliwego. A jeśli komuś mało, jedno spojrzenie na kosmiczną kozę i gramofon na okładce powinien mieć ostateczne słowo.

"Neptune Dogs" można mieć za płać ile chcesz.



środa, 11 października 2017

Infinity Girl - Somewhere Nice, Someday (2017) EN


They look like swashbucklers but instead of destructive punk or at least laid back surfpop, they play wonderfully atmospheric shoegaze. Infinity Girl, boys from New York, have just released their new album and it's enough to draw your attention.

Thinned down vocals and slow guitars are characteristic for the band, they can overdeafen every kind of day. Their music is both melodic and seemingly not wanting to be like that. Nevertheless, there are some gems you immediately catch while listening to the album like my favourite, neurotic "But I'm Slow", raw "Derail Me" or quite chaotic "Anything". 

There still a lot of the New York punk spirit in them. This rawness, crudity, they don't really match the shoegaze soft layer of sounds. Not to mention the fact that to tag them on FB, you've got to write "ihateinfinitygirl".

"Somewhere Nice, Someday" is available for pay what you want.



Infinity Girl - Somewhere Nice, Someday (2017) PL


Wyglądają na zawadiaków ale zamiast destrukcyjnego punka albo chociaż wyluzowanego surfpopu grają znakomicie nastrojowy shoegaze. Infinity Girl, chłopaki z Nowego Yorku, właśnie wydali nową płytę i jest na czym ucho zawiesić.

Rozrzedzone wokale i powolne gitary to znaki charakterystyczne grupy, potrafią zagłuszyć i spowolnić każdy dzień. Ich muzyka jest z jednej strony melodyjna, a z drugiej sprawia wrażenie jakby nie chciała taka być. Niemniej, na płycie znaleźć można kilka perełek, na czele z  moim ulubionym, neurotycznym "But I'm Slow", surowym "Derail Me" czy zupełnie chaotyczne "Anything". 

A jednak z punkowej nowojorskiej sceny trochę w nich jest. Ta surowość, nie do końca pasująca to łagodnego dywanu dźwięków w shoegaze'ie. Nie mówiąc już o tym, że aby otagować ich na FB należy napisać "ihateinfinitygirl".

"Somewhere Nice, Someday" można mieć za płać ile chcesz.



wtorek, 10 października 2017

Three Hunters - Three Hunters (2017) EN


I love discoveries like this one. Hunter, Hunter and Kang (wait, so the name of the project is not quite right!) makes a trio from Singapur called Three Hunters - meaning inspired by legends (Mogwai, Russian Circles, mum...) combination of post-rock, atmosphere of ambient and something even stranger - whispering.

The EP begins with the song named after the album named after the band named after the musicians - "Three Hunters" - post-rock noise with strangely happy and melodic keys, the combination that throughout the track gains a really cinematic size. And it doesn't end after 10 minutes, the only thing that changes is the title. the second part, "The Inconsequence", introduces actually loud guitars and these unbelievably atmospheric whispers, as much related to nightmares as to the feeling of being lost in a dark place. The atmosphere that is not to be copied.

And it's not even the end as the last track, "Frustration, Guilt & Empathy (For Everyone)", doesn't even really tries to sound like music, it's basically a dream you don't want to have but cannot stop. The accumulation of whispers talking about fear and frustration with instruments that are only an excuse here, creates something so dense that defying description. Wow.

The EP is available for pay what you want.



Three Hunters - Three Hunters (2017) PL


Uwielbiam takie odkrycia. Hunter, Hunter i Kang (czyli jednak nazwa projektu jest myląca!) to singapurskie trio Three Hunters czyli inspirowane tuzami (Mogwai, Russian Circles, mum...) połączenie post-rocka, klimatu ambientu i czegoś jeszcze dużo dziwniejszego: szeptów.

EPka zaczyna się nazwanym od tytułu albumu nazwanego od nazwy zespołu nazwanej od nazwiska artystów, "Three Hunters" - post-rockowego noise'u z wręcz radosnymi i melodyjnymi klawiszami, połączenia nabierającego istnie kinowego rozmachu. I utwór wcale nie kończy się po dziesięciu minutach, zmienia tylko tytuł. W jego drugiej części, "The Inconsequence" to zabawy dołączają gitary z prawdziwego zdarzenia i ten niemożliwie klimatyczny szept, kojarzący się i z koszmarnym snem i z błąkaniem się po ciemnych miejscach. Niepowtarzalna atmosfera w wykonaniu Azjatów.

A to jeszcze nie koniec bo ostatni kawałek, "Frustration, Guilt & Empathy (For Everyone)", to już w ogóle senne zwidy. Nagromadzenie szeptanego tekstu o strachu i frustracjach z instrumentami będącymi ledwie wymówkę dla tych szeptów, tworzy coś tak gęstego, że nie da się tego opisać. Wow.

EPkę można mieć za płać-ile-chcesz.



poniedziałek, 9 października 2017

Wilcze Jagody - Wilcze Jagody EP (2017) EN


Nela Gzowska, Wania Włodarczyk and Zosia Hołubowska - Wilcze Jagody (Deadly Nightshade, in Polish literally Wolf Berries), synthpop feminists from Warsaw. They describe their music as a combination of three elements: "throbbing bass, oneiric guitar and sweetish keys". It is a mixture of shoegaze echoes and synth disco. Plus a stron feminist message. 

And this is what hit me first as they play around references to the reality of today's world. "Nie chcę cię potrzebować, nie chcę cię pragnąć" ("I don't want to need you, I don't want to desire you") in "Klucz" ("The Key") or "Nie mam czasu na twe zaklęcia i zamki na lodzie" ("I have no time for you spells and castles built on ice") in my favourite "Tinder". It's hard to say whether they are emancipation anthems or sad songs about unhappy love affairs. Perhaps both at the same time. Plus fantastic melodies forcing the audience to hum.

I am especially drawn by the vocals that are exactly in the middle of the way between shoegaze mist and coldwave chill. The girls showed their strength on the OFF Festival, where even though they played early in the afternoon, they managed to get quite a number of people to listen to them.

EPka costs 4 EUR (15 PLN).



Wilcze Jagody - Wilcze Jagody EP (2017) PL


Nela Gzowska, Wania Włodarczyk i Zosia Hołubowska - Wilcze Jagody, synthpopowe feministki z Warszawy. Jak piszą, łączą w swojej muzyce trzy żywioły: "pulsujący bas, oniryczna gitara, i słodkawe klawisze". W ich muzyce łączą się shoegaze'owe echa i synthowa dyskoteka. A do tego silny feministyczny przekaz.

I to on rzuca się w uszy jako pierwszy grając na skojarzeniach komentujących rzeczywistość dookoła. "Nie chcę cię potrzebować, nie chcę cię pragnąć" w "Kluczu" czy "Nie mam czasu na twe zaklęcia i zamki na lodzie" w moim ulubionym "Tinderze". Trudno mi powiedzieć, czy są to emancypacyjne hymny czy piosenki o nieszczęśliwych miłościach. A może jedno i drugie. A do tego fantastyczne melodie, które nucą się same. 

Do mnie osobiście najbardziej przemawia natomiast wokal, który jest gdzieś dokładnie pośrodku drogi między shoegaze'ową mgłą a zimnofalowym chłodem. Dziewczyny pokazały moc na OFF Festiwalu, gdzie grając wcześnie popołudniu zgromadziły pod namiotem pokaźną publikę.

EPka kosztuje 15 złotych.



piątek, 6 października 2017

Lumastora - Bend (2017) EN


Lumastora, or Jed Flora of Phoenix, is the most beautiful thing you can dissolve into at an autumn evening. Drone ambient bordering with extremely melancholic post-rock sounds just like a mirror reflection of a tormented soul.

Flora describes his music as a depiction of ht play between light and shadow, the sun drowned in nostalgia. To achieve this, he uses a great variety of effects drowned in all-embracing drone. This creates uncanny atmosphere combining peace with distress, as light with darkness.

"Bend" shows this picture in a quite bombastic way (as e.g. in the epic "Star Two") or quite opposite, being delicate and subtle ("Bend"). Both ways make a strong impression. Flora adds that he "lives the life and creates soundtrack along the way". Sad and atmospheric, that's how it's supposed to be.

"Bend" costs 7 USD.



Lumastora - Bend (2017) PL


Lumastora, czyli Jed Flora z Phoenix, to najpiękniejsza rzecz, w której można się rozpłynąć jesiennym wieczorem. Drone'owy ambient zakrawający w wielu momentach o doskonale melancholijny post-rock brzmi niczym lustrzane odbicie udręczonej duszy.

Flora opisuje swoją muzykę jako zobrazowanie gry światła i cienia, słońce zatopione w nostalgii. Do wykreowania tego muzycznego obrazu używa przeróżnych środków tonących we wszechogarniającym drone'ie. Tworzy tym samym niepowtarzalną atmosferę łączącą spokój z niepokojem, tak jak światło z ciemnością.

"Bend" pokazuje ten obraz w sposób mocno podniosły (jak na przykład w epickim "Star Two") albo wręcz przeciwnie, delikatny i subtelny ("Bend"). W każdym przypadku robi potężne wrażenie. Flora dodaje, że "przeżywa życie, a po drodze dorabia do niego soundtrack". Smutny i klimatyczny, taki powinien on chyba właśnie być.

"Bend" kosztuje 26 złotych (7 USD).