piątek, 30 marca 2018

Tim Sorbs - Sounds Happen (2018) EN


Tim Sorbs is a Las Vegas-based musicians for whom there's no favourite genre. His newest album (newer even than the January's "Necessities And Vices") is, judging from the emotional caption on Bandcamp, his goodbye with the audience. At least for some time.

It is also a few tracks filled with absolute neoclassical beauty. Sorbs' compositions kill it with piano keys stroking that is delicate like touch of a sun ray (it is phenomenal in "Anir-Tank where those minimalist compositions make unbelievable job).

If such a good album is for the American only "sounds that happen", I can only admire his talents. But more likely, the phrase means that sounds are something that happens naturally. That's why there's so much on this album sounding like taken from nature, music that fluctuates like ocean or cries like rain.

"Sounds Happen" costs whatever you are willing to pay.



Tim Sorbs - Sounds Happen (2018) PL


Tim Sorbs to muzyk z Las Vegas, dla którego nie ma jednego, ulubionego gatunku muzycznego. Jego najnowsza płyta (jeszcze nowsza niż styczniowa "Necessities And Vices") to, sądząc po emocjonalnym wpisie na Bandcampie, pożegnanie, przynajmniej na jakiś czas, ze słuchaczami. 

A oprócz tego jest to kilka utworów wypełnionych absolutnym neoklasycznym pięknem. Kompozycje Sorbsa pochłaniają uwagę delikatnymi jak dotyk promieni słońca uderzeniami w klawisze pianina (fenomenalne w "Anir-Tak", gdzie bardzo minimalistyczne kompozycje robię niezwykłe wrażenie).

Jeśli tak dobra płyta to dla Amerykanina dźwięki, które po prostu się przydarzają, to należy mu pozazdrościć talentu. Chociaż najpewniej chodzi jednak o to, że dźwięki to coś, co rodzi się naturalnie. Stąd pewnie tak dużo na tej płycie brzmi jak wzięte z przyrody, muzyka, która faluje jak ocean albo płacze jak deszcz.

"Sounds Happen" kosztuje ile zdecydujesz się zapłacić.



czwartek, 29 marca 2018

Aurora Borealis - Goodbye (2018) EN


Quite well known Belgian project Aurora Borealis on its first album, the eleven year-old "Aurora Borealis", presented this song about saying goodbyes. Now its creator, known as Déhà, comes back to this track with the remastered version and new songs inspired by the sound of the original track.

"Goodbye" is atmospheric post-rock driving much from ambient and neoclassical music, full of deep emotions with the dramatic moment of parting ways as the most important one. Sad like raindrops keys are juxtaposed with very loud guitars sounding as if they were usually accompany metal growling, not those soul-touching sounds. The almost 15-minutes-long part one and two is, simply speaking, beauty and drama together.

Next three parts are really kept in similar mood although are much calmer, at least before the finish in the fifth part. The level of sadness, melancholia and hopelessness is the same. I don't like that much the last two tracks that are, as the artist states, more progressive. But it's a matter of taste I presume.

"Goodbye" costs whatever you want to pay.




Aurora Borealis - Goodbye (2018) PL


Znany już szerokiej publiczności belgijski projekt Aurora Borealis na swojej pierwszej płycie, wydanej jedenaście lat temu "Aurora Borealis" zaprezentował utwór o rozstaniach. Teraz twórca projektu znany jako Déhà wraca do niego ze zremasterowaną wersją poszerzoną o kawałki zainspirowane tamtym brzmieniem.

"Goodbye" to klimatyczny post-rock czerpiący wiele z ambientu i muzyki neoklasycznej pełen głębokich emocji z dramatem rozstania na czele. Smutne jak krople deszczu klawisze przeciwstawione są w nim bardzo głośnym i bardzo dobitnym gitarom brzmiącym jakby na co dzień akompaniowały metalowym growlom a nie dotykającym duszy delikatnym dźwiękom. Brzmienie kilkunastominutowej części pierwszej i drugiej to po prostu piękno i rozmach naraz. 

Następne trzy części utrzymane są faktycznie w podobnej atmosferze choć są zdecydowanie spokojniejsze, przynajmniej do momentu, gdy rozkręcają się pod koniec części piątej. Prezentują jednak taki sam poziom smutku, melancholii i braku nadziei. Mniej do gustu przypadły mi kolejne dwa kawałki, jak sam artysta przyznaje, bardziej progresywne. Ale to pewnie kwestia gustu właśnie.

"Goodbye" kosztuje ile zechcesz.




środa, 28 marca 2018

Have The Moskovik - Papier Vinyle (2018) EN


Established in Orléans, Have The Moskovik is a band playing loud etheric music with guitars, strings and samples they are able to generate poetic atmosphere without any use of vocals. No wonder that even the fact that the musicians were able to met in the city is called "fate" in their biography.

The most important place in Have The Moskovik's music is occupied by Doud Picot and her violins. The strings add up to the project's airy atmosphere but they also are well used in those faster, more aggressive parts, as in the great middle part of "Café Charbon". But the violins wouldn't sound so good if it wasn't for the fact that the band doesn't like drowning their musi with many layers of guitars and so there's more space for strings very clear drums and atmospheric samples. But still, when they want, the French can create quite a noise too.

What is really interesting, the band's line-up involves dancer Laure Peyremayou whose "turbulent interpretation of what they have been trying to say in music" apparently me the musicians' expectations.

"Papier Vinyle" is available for 5 EUR.



Have The Moskovik - Papier Vinyle (2018) PL


Założona w Orleanie Have The Moskovik to formacja grająca głośną muzykę eteryczną, za pomocą gitar, smyczków i sampli generująca wyjątkową poetycką atmosferę bez użycia wokalu. Nie dziwi więc, że nawet fakt spotkania się muzyków w tym francuskim mieście określają mianem "zrządzenia losu".

Na pierwszy plan w muzyce Have The Moskovik wychodzi Doud Picot i jego sekcja smyczkowa. Skrzypce zarówno dodają projektowi eterycznej atmosfery jak i znakomicie odnajdują się w szybszych, bardziej agresywnych fragmentach jak w znakomitej środkowej partii "Café Charbon". Skrzypce nie brzmiałyby tak wyjątkowo, gdyby nie fakt, że zespół nie lubi zanurzać się w gęste gitarowe tła przez co jest więcej miejsca na smyczki, bardzo wyraźną perkusję i nastrojowe sample. Niemniej gdy tego chcą, Francuzi potrafią też dać niezłego czadu.

Co warte odnotowania, w składzie zespołu jest też tancerka Laure Peyremayou, której "burzliwa interpretacja tego, co muzycy starają się powiedzieć" najwyraźniej bardzo Francuzom odpowiada.

"Papier Vinyle" to wydatek 22 złotych (5 EUR).



wtorek, 27 marca 2018

Gliss - Strange Heaven (2018) EN


The duet Victoria Cecilia - Martin Klingman play as Gliss for over a decade now, they are known for creating very atmospheric and at the same time catchy dreampop combining the American art-pop with Scandinavian climate. Or, as they describe it on their Bandcamp site, "fucked up noise pop".

Their new album released by Kraftwööd Musik Fabrik is no exception. It is filled with delicate electronic sounds responsible for the "strange" from te album title and with "heaven" in the form of the angelic vocals by both Victoria and Martin. However, there's not that much of noise here, only some parts have the clear guitar in the foreground ("Strange Heaven", the tack), the band is more focused on the plasticity of basses and the beauty of electronically generated melodies. No way to blame them, especially that they can be called the electronic the Kills".

You can list some tracks that stand out like "Ja Ja: that stays with you thanks to especially well sounding vocals, industrially unsettling "Hand to the Wall" (with backgrounds that look like taken from more experimental music, maybe from the new album by Suuns, but still fits great here) ot he sad ballad "Hold Your Breath For Me".

"Strange Heaven" costs 7 USD.



Gliss - Strange Heaven (2018) PL


Duet Victoria Cecilia - Martin Klingman grają jako Gliss już od ponad dekady, dali się poznać jako twórcy bardzo nastrojowego i jednocześnie przebojowego dreampopu łączącego amerykański art-pop ze skandynawskim klimatem. Albo, jak piszą na swoim bandcampowym koncie - pojebanego noise popu.

Ich nowa płyta wydana przez Kraftwööd Musik Fabrik nie jest żadnym odstępstwem od normy. Zapełniają ją delikatne dźwięki elektroniki odpowiadające za to "strange" z tytułu i "heaven" w postaci anielskich wokali zarówno Victorii jak i Martina. Mniej jest za to noise'u, czytelnie gitarowe jest tylko kilka fragmentów (tytułowe "Strange Heaven"), zespół stawia jednak na plastyczność basów i urodę generowanych elektroniką melodii. Nie da się ich za to winić, jak żadnego zespołu, o którym można powiedzieć "elektroniczne the Kills".

Wymienić można kilka wyróżniających się utworów - zapadający w pamięć dzięki znakomicie brzmiącemu wokalowi "Ja Ja", niepokojąco industrialne w tłach "Hand to the Wall" (ten podkład bardziej wygląda jak z muzycznych eksperymentów typu nowa płyta Suuns ale i tak został wkomponowany idealnie) czy smutne ballada "Hold Your Breath For Me".

"Strange Heaven" kosztuje 24 złote (7 USD).



poniedziałek, 26 marca 2018

:WatchCamp: Buran, Mod Paula, noo, Strange Little Girl, yndi halda (2018) EN

Buran - Clouds

Very guitar-oriented post-rock by Rayco Hernándeza from the Canary Islands, really promising track that develops well and is finished as it should be. And costs whatever you want to pay.




Mod Paula - beyond the sky

Psychedelic/post-rock band from Texas with delicate vocal and a lot of this dreamy atmosphere involved, can't wait for more. Two tracks cost 1.99 USD.




noo - ほろはな ぴあの

Delicate neoclassical music from Japan, the whole thing is played on piano and touches souls. This short track costs whatever you want to pay.




Strange Little Girl - Je Rame

Super strange experimental music from Italy created by Matilde Guali. Unsettling whispers, atmospheric noise and cello sounds. Magical. This long track costs whatever you want to pay.




yndi halda - A Sun​-​Coloured Shaker

More like one-track album than a single, British yndi halda comes back with new material and this is always good news. Rock that is more or less post with violins and beautiful vocal. The track costs 3 GBP.


:WatchCamp: Buran, Mod Paula, noo, Strange Little Girl, yndi halda (2018) PL

Buran - Clouds

Mocno gitarowy post-rock Rayco Hernándeza z Wysp Kanaryjskich, bardzo obiecujący kawałek odpowiednio się rozwijający i zakończony znakomitym finiszem. I kosztuje tyle ile zapłacisz.




Mod Paula - beyond the sky

Psychodeliczno-post-rockowy band z Teksasu, delikatny w sumie wokal i bardzo dużo sennej atmosfery, nic tylko czekać na więcej. Dwa utwory za 7 złotych (1.99 USD).




noo - ほろはな ぴあの

Delikatna neoklasyka z Japonii zagrana od początku do końca na pianinie, ma w sobie dużo duszy. Niedługi utwór kosztuje ile zechcesz zapłacić.




Strange Little Girl - Je Rame

Przedziwna muzyka eksperymentalna z Włoch autorstwa Matilde Guali. Pełna niepokojących szeptów, nastrojowego noise'u, smyków przeciąganych po strunach wiolonczeli. Czarodziejska atmosfera. Długaśny kawałek kosztuje ile zapłacisz.




yndi halda - A Sun​-​Coloured Shaker

Bardziej jedno-utworowa płyta niż singiel, brytyjska yndi halda wraca z nowym materiałem a to zawsze dobra wiadomość. Rock, który jest mniej lub bardziej post, plus skrzypce i piękny wokal. Utwór kosztuje 15 złotych (3 GBP).





piątek, 23 marca 2018

Kraus - Path (2018) EN


Will Kraus is a solo artist from New York who is able to bring the one-person noise to a new level.

"Path" is an album full of punkr-rockishly short tracks filled with distorted guitar noise put in form with the sounds of furious drums and seasoned with nice, spacious whispering by Kraus. And what's also important, it all is made into engaging, mesmerizing compositions whose catchiness is not jammed even by this extreme noise.

Probably the best song would be the short "Brief Skin" in which the vocal turns into moody wailing perfectly synchronized with all the sounds here and with the inhumanly high pace of the album. It goes by really quickly but leaves a great impression and this pleasant hum in your ears. 

"Path" costs 12 USD.




Kraus - Path (2018) PL


Will Kraus to tworzący w pojedynkę artysta z Nowego Jorku, który wznosi jednoosobowy hałas na nowy poziom.

"Path" to płyta pełna punkrockowo krótkich kawałków wypełnionych po brzegi przesterowanym hałasem ubranym w formę przez szaleńczą perkusję i doprawionym do smaku miłym, przestrzennym szeptem Krausa. Do tego wszystko to składa się we wciągające kompozycje, których przebojowości nie zagłusza nawet tak ekstremalny noise.

Najlepiej wypada chyba króciutki "Brief Skin" w którym wokal zamienia się w nastrojowe zawodzenie doskonale współgrające z nieludzkim tempem całej płyty. Mija ona szybko ale pozostawia po sobie niedające się zetrzeć wrażenie i urokliwy szum w uszach.

"Path" to wydatek 41 złotych (12 USD).




czwartek, 22 marca 2018

Aikira - Light Cut (2018) EN


Aikira is a band created from a hardcore one called Vibratacore in order to elaborate on the music ideas the latter followed. While the band's line-up was broadening, the sound of the Italians clarified and evolved towards post-metal.

As they suggest with the album's title (and of course with the band's picture), the music on "Light Cut" is dark. The atmosphere is thickened up with massively sounding guitars, absolutely stemming from hardcore and sometimes REALLY aggressive (the brilliant beginning of "Yonaguni"). No wonder they named the third track as they did as vantablack is the blackest back humanity was able to create. Perfect inspiration.

You can't say Akira's tracks are monotonous. It's enough to compare the aforementioned "Yonaguni" and the first part of "Drive" that has a slow, almost jazz-like pace that in time turns into a guitar steamroller crushing everything on its way. Sounding best, as the whole album, when there's darkness outside the windows. The only thing I regret is that the most intriguing track, "Elemental 3327", is only a short interlude.

"Light Cut" costs 7 EUR.



Aikira - Light Cut (2018) PL


Aikira to zespół powstały na bazie hardcore'owego Vibratacore aby poszerzyć muzyczne idee, którymi podążali muzycy tego drugiego. Wraz z poszerzaniem składu klarowało się brzmienie Włochów ewoluując w kierunku post-metalu.

Tak jak zapowiadają tytułem płyty (i oczywiście zdjęciem zespołu), muzyka na "Light Cut" jest mroczna. Atmosferę zagęszczają masywnie brzmiące gitary, zdecydowanie wywodzące się z hardkoru, czasem brzmiące naprawdę bardzo agresywnie (znakomity początek "Yonaguni"). Nie dziwi też tytuł trzeciego utworu, w końcu vantablack to najczarniejsza czerń jaką ludzkość potrafiła stworzyć. Doskonała inspiracja.

Nie można powiedzieć by utwory Aikiry były jednostajne. Wystarczy obok wspomnianego "Yonaguni" postawić pierwsza część "Drive" z niemal jazzowym, nieśpiesznym tempem zmieniającym się w połowie w miażdżący wszystko na swojej drodze gitarowy walec. Najlepiej, jak cała płyta, brzmi, gdy za oknami ciemność. Szkoda tylko, że chyba najbardziej intrygujący "Elemental 3327" to tylko króciutkie interludium.

"Light Cut" kosztuje 30 złotych (7 EUR).



środa, 21 marca 2018

VLMV - Stranded, Not Lost (2018) EN


Released by the Polish Too Many Fireworks album by the English VLMV is a real break for the tormented souls. The duet Pete Lambrou - Ciaran Morahan shows how to create neoclasically beautiful album with music bordering with something that should be quite uniquely called "an ambient pop".

The high-pitched male vocal is accompanied by delicate noise in the background and beautiful piano key and/or bow dancing with thick strings of a cello. There's nothing more needed when you have so moody compositions as VLMV do. Probably the best track here would be "A Dead Channel Blues" with the accompaniment so subtle and atmospheric like wind blowing through moors that describing the song differently than ambient pop is almost impossible.

The biggest potential (slow and delicate but still) hit here is the song that gave the title to the whole album "Stranded, not Lost". Sill, tracks with vocal border with the instrumental ones that inspire awe with their minimalist melancholy ("Among My Quietest Fears"!) and wonderful keys ("And There Was Peace..."). Everything is in tune on this album.

"Stranded, Not Lost" costs 9 EUR (35 PLN).



VLMV - Stranded, Not Lost (2018) PL


Wydany przez polskie Too Many Fireworks album angielskiego VLMV to prawdziwy oddech dla zmęczonej duszy. Duet Pete Lambrou - Ciaran Morahan pokazuje jak stworzyć neoklasycznie piękną płytę z muzyką ocierająca się o mało zwyczajny tag "ambientowego popu".

Wysoki wokal za akompaniament ma delikatny noise w tle i przepiękne klawisze pianina czy smyczki przejeżdżające po grubych strunach wiolonczeli. Nie trzeba wiele więcej jeśli się ma tak nastrojowe kompozycje nad podorędziu jakimi dysponują VLMV. Najlepiej brzmi tutaj chyba "A Dead Channel Blues", w którym akompaniament jest tak subtelny a przy okazji nastrojowy jak wiatr na wrzosowiskach, że określenie go inaczej niż ambientowy pop jest prawie niemożliwe.

Największy potencjał do zostania (spokojnym i delikatnym ale jednak) hitem jest utwór, który dał tytuł całej płycie, "Stranded, not Lost". Piosenki z wokalem poprzetykane są przesmutnymi utworami instrumentalnymi zachwycającymi minimalistyczną melancholią ("Among My Quietest Fears"!) i pięknymi klawiszami ("And There Was Peace..."). Wszystko na tej płycie gra.

"Stranded, Not Lost" kosztuje 35 złotych.



wtorek, 20 marca 2018

RiLF - Three Stories for Numbers (2018) EN


The Japanese RiLF hardly needs any introduction. But the band gives us so little new music that every new album, even so short, calls for celebration. Established by musicians of Matryoshka and Anoice, the Tokyo-based band is specialized in playing an atmospheric and very loud post-rock. So before you start listening to "Three Stories for Numbers" make sure to turn the volume up.

The characteristic traits of RiLF is being no shy to mix guitar post-rock with classical instruments like piano, violins and viola. The other thing is Calu's vocal that is as delicate as the frailest sun rays getting through during a cloudy day and adds some of this fantastic contrast between the brutal music and the beauty of vocal to their music. Especially in the opening of the album, "Count4" with the background undermined with uneasiness.

The entire EP is about numbers. It's no different in the longest on the album "Into the 7th Sky" which, exactly as promised, takes us exactly there: "there's no fear, it's time to dive into the next world". The musicians describe the album in a simple and meaningful way: "a quiet voice within beautiful noise." 

"Three Stories for Numbers" can be yours for anything you'd like to pay.



RiLF - Three Stories for Numbers (2018) PL


Japoński RiLF nie trzeba chyba bardzo przedstawiać. Jednak zespół wydaje tak niewiele materiału, że każda nowa płyta, nawet tak krótka, jest sporym świętem. Założony przez muzyków Matryoshki i Anoice zespół z Tokio jest specjalistą od grania nastrojowego i bardzo głośnego post-rocka, przed słuchaniem "Three Stories for Numbers" należy więc podkręcić głośniki.

Znakiem rozpoznawczym RiLF jest śmiałe łączenie gitarowego post-rocka z klasycznymi instrumentami, takimi jak pianino, skrzypce czy altówka. Do tego wokal Calu delikatny jak najwątlejsze promienie słońca w pochmurny dzień dodaje muzyce Japończyków tego fantastycznego kontrastu między brutalnością muzyki a pięknem wokalu. Zwłaszcza w otwierającym album podminowanym niepokojącym podkładem "Count4".

Cała EP-ka kręci się wokół tematu cyfr. Nie inaczej jest z najdłuższym na płycie "Into the 7th Sky", które tak jak obiecuje, zabiera nas do siódmego nieba: "nie boję się, już czas by zanurkować do następnego świata". Muzycy podsumowują płytę prosto i dosadnie: "cichy głos wśród pięknego hałasu".

"Three Stories for Numbers" możesz mieć za ile chcesz.



poniedziałek, 19 marca 2018

Divenere - Forever (2018) EN


The Italian Divenere are far from being debutants, they've been building up their brand on the Apennine Peninsula for over a decade. Their new album shows how they succeeded. Warm and loud shoegaze is the best thing you can imagine for this cold "spring" now. And for when someone says "goodbye".

The Italians know what they want, they say they play "comfortable sound, covered by reverbs, without any genre to follow". And then there's another poetic sentence implying that they are no strangers to playing anything from rock, shoegaze, indie up to pop music "as a sunny day suddenly turns melancholically stormy".

Those pop-related references are not coincidental as after listening to "Forever", you'll find out that there was no single song you could call "worse", that all of them are noteworthy for their melodies and atmosphere. The latter is dreamy and blurred, just like the band's photo. All of the songs are worthy to remember and it's both the ones with airy and moody vocals (perfect "Floating") or the ones that are symphonies of the noisy nostalgia played "only" with instruments ("Willy Wonka").  The music here is as beautiful as the album's cover.

"Forever" costs 7 EUR.



Divenere - Forever (2018) PL


Włoskie Divenere to absolutnie nie są debiutanci, budują swoją markę na półwyspie Apenińskim już od kilkunastu lat. Ich nowa płyta pokazuje dlaczego. Ciepły i głośny shoegaze to najlepsze, co można sobie wyobrazić w czasie tego zimnego przedwiośnia. Albo, gdy ktoś mówi do ciebie "żegnaj".

Włosi mają o sobie wyrobione zdanie, piszą, że chcą grać "wygodne dźwięki otulone reverbami, nie zamykając się w ramach żadnego konkretnego gatunku". Potem następuje kolejne poetyckie zdanie, z którego wynika, że nie obce jest dla nich granie rocka, shoegaze'u, indie czy nawet popu, tak jak "słoneczny dzień potrafi stać się nagle melancholijnie burzowym".

Te nawiązania do popu mają dużo sensu, gdy po przesłuchaniu "Forever" odkryjesz, że żadna piosenka nie odstawała poziomem, że każda zapadła w pamięć swoją melodią i klimatem. Ten ostatni jest senny i rozmyty, tak jak senne i rozmyte jest zdjęcie zespołu. Każdy utwór wart jest zapamiętania i to niezależnie od tego, czy czaruje nastrojowym wokalem (znakomite "Floating") czy jest symfonią hałaśliwej nostalgii zagranej "jedynie" na instrumentach ("Willy Wonka"). Muzyka piękna jak ilustracja na okładce albumu.

"Forever" kosztuje 30 złotych (7 EUR).



piątek, 16 marca 2018

Amplidyne Effect - Gloria on Canvas (2018) EN


Amplidyne Effect (which is a science term connected to electricity generation) is a project by Macedonian multimedia artist Martin Georgievski. Amongst many of his enterprises and albums, appeared a new one called "Gloria on Canvas".

Its name is connected to the artist's inspirations he clarifies as "composition and the artistic movements of nature that we can only experience through forms, canvas and sound." Georgievski's music travels around the broad spectre of alternative electronic music with elements of ambient, drone and neoclassical sounds. Plus, there surely is a lot of the biological sound created by living organisms on his newest album too.

"Gloria on Canvas" is available for pay-what-you-want.



Amplidyne Effect - Gloria on Canvas (2018) PL


Amplidyne Effect (czyli efekt ampidyny, która jest z kolei rodzajem prądnicy) to projekt macedońskiego artysty multimedialnego Martina Georgievskiego. Wśród wielu jego projektów i albumów, pojawił się ostatnio nowy, "Gloria on Canvas".

Nawiązuje on nazwą do inspiracji artysty, którą ujmuje jako "kompozycja i artystyczny ruch natury, które uchwycić możemy tylko przez formy, płótno i dźwięki". Muzyka Georgievskiego porusza się po szerokim spektrum alternatywnej elektroniki z elementami ambientu, drone'u i muzyki neoklasycznej. Na nowej płycie jest też na pewno dużo z biologicznego brzmienia żywych organizmów.

"Gloria on Canvas" można mieć za płać-ile-chcesz.



czwartek, 15 marca 2018

SUBNOIR - A Long Way From Home (2018) EN


Norway is a true homeland for metal projects literally swarming all around the place, sometimes though, a project offers more atmosphere and post-rockish melancholy and thus post-metal is born. Just like it is with the Akershus-based band SUBNOIR's debut.

Post-metal-sludge music of the project led by Kenneth Mellum gives us what we all want - aggressive guitars, diabolic vocals and synth backgrounds. The tracks are mesmerizing with the dark energy they involve and really well-written music. One track that's especially noteworthy is "Owlking" with its ultra-desperate howling of a vocal going together with a choir of the undead introducing almost sacral atmosphere to the music.

A bit of peace is brought by, no surprise there, "Serenity" but it's only to make explosion in the following "Fading Sun" sound even more epic. And it all leads to a monstrous "Dissipation" that ends this brilliant album.

"A Long Way From Home" can be yours for 5 EUR (49 NOK).



Moe's - Smiles & Scars (2018) PL


Energia, moc, przestrzeń - tym charakteryzuje się gitarowa muzyka od francuskiego Moe's. Trio Arnaud, Yann i Alban wydało swoją pierwszą długogrającą płytę i zmiotło mnie z nóg huraganem znakomitego post-rocka. 

"Moe's" to nazwa pubu w kultowej kreskówce "The Simpsons", właściciel, Moe, jest zazwyczaj przedstawiany jako uosobienie nieszczęśliwego życia brzydoty ale też w gruncie rzeczy poczciwości. Wydaje się, że zespół wybrał go na patrona nieprzypadkowo - ich instrumentalne granie pełne jest melancholijnego hałasu i drapiących gitarowych dźwięków rzadko nazywanych pięknymi. Jednak w całości - muzyka ta brzmi doskonale.

Nie ma w niej miejsca na wiele przestojów, od początku do końca zaskakuje wysokim tempem odkręcanym czasem do samego końca zaworem hałasu. To w ten sposób zespół przekazuje swoje frustracje i złość ("I Fucked It All Away", "No Money") bez chwili spoczynku. Ale czy nie tak właśnie jest z życiem? 

"Smiles & Scars" kosztuje 38 złotych (9 EUR).



Moe's - Smiles & Scars (2018) EN


Energy, power and space - these are the characteristics of the guitar music by the French trio Moe's. Arnaud, Yann and Alban have released their first LP recently and literally swept me off my feet with the hurricane of brilliant post-rock sounds

"Moe's" is a pub from the iconic cartoon TV-series "The Simpsons", Moe, the owner, is usually depicted as a personalization of misery, ugliness and, in fact, being a decent person. It seems that the band chose their name with that in mind, as the instrumental music is full of melancholic noise and raw guitar sounds, rarely labelled as beautiful. But when appreciated as a whole, their music sounds awesome.

There's no place for being idle there, from the beginning up til the end, the music surprises us with a fast pace and flood of noise. This is how the band shows their frustration and anger ("I Fucked It All Away", "No Money") without rest. But isn't it just the way life is?

"Smiles & Scars" costs 9 EUR.



SUBNOIR - A Long Way From Home (2018) PL


Norwegia to prawdziwa wylęgarnia metalowych projektów, czasem jednak zespół oferuje więcej atmosfery i post-rockowej melancholii i oto mamy post-metal. Taki jak debiut formacji z Akershus SUBNOIR. 

Post-metalowo-sludge'owa muzyka kapeli prowadzonej przez Kennetha Melluma daje nam to, czego chcemy - agresywne gitary, diaboliczne wokale i synthowe tła. Kawałki są wciągające dzięki zawartej w nich mrocznej energii i świetnie napisanej muzyki - zwraca uwagę na przykład "Owlking" z ultra desperackim zawodzeniem wokalu na przemian z chórem nieumarłych wprowadzającym niemal sakralną atmosferę.

Nieco uspokojenia wprowadza, jak można się było spodziewać, "Serenity" jednak tylko po to by następne uderzenie w "Fading Sun" wybrzmiało jeszcze donioślej. A wszystko zmierza do monstrualnego "Dissipation" wieńczącego ten niesamowity album.

"A Long Way From Home" można mieć za 22 złote (49 NOK).



wtorek, 13 marca 2018

Blurred City Lights - Volker (2018) EN


We know this line-up from some place: Jarek Leśkiewicz (also in Opollo) and Dean Garcia helped by Rose Berlin. That's why Blurred City Lights sounds in a way as if the musicians of SPC ECO got their hands on heavy guitar sounds maintaining their electronic heritage as well.

Although the name of the project as well as the album cover art have somewhat synth vibe in them (in a bladerunnerish way), the music sounds a bit different. Unlike SPC ECO, Leśkiewicz takes part of the vocal side of the project and sounds like Mariusz Duda of Riverside (although the atmosphere on "Volker" reminds more of his solo works). While when it's Berlin's turn to sing, she brings tons of her magical, airy sound, I'm a huge fan of her voice (for example in the brilliant "Don't Let Go").

A good summary of BCL's music is made by "Night Crawlers" in which heavy guitar riff exists together with electronic samples and barely audible modified voices in the background. The whole album is a great mixture and like not many others would make a perfect soundtrack for a night life of a city.

"Volker" costs 6 GBP.




Blurred City Lights - Volker (2018) PL


Już skądś znamy skład Jarek Leśkiewicz (również Opollo) i Dean Garcia wspomagani mocno przez Rose Berlin. Stąd Blurred City Lights brzmi w zasadzie jak SPC ECO, którego muzycy dorwali się do mocnych, gitarowych dźwięków nie odrzucając przy tym w kąt swojego elektronicznego dziedzictwa.

O ile nazwa projektu jak i okładka nastrajają bardziej synthowo (w bladerunnerowy sposób), tymczasem muzyka na płycie brzmi inaczej. W odróżnieniu do SPC ECO, wokalem udziela się (poza kawałkami z udziałem Berlin) sam Leśkiewicz i brzmi w nich jak Mariusz Duda z Riverside chociaż klimat na "Volkerze" bardziej przypomina solowe dokonania Dudy. Gdy za śpiewanie bierze się wokalistka SPC ECO, z marszu dodaje projektowi tonę magii i eterycznego brzmienia, jestem olbrzymim fanem jej głosu (np.w fantastycznym "Don't Let Go").

Dobrym przekrojem muzyki BCL jest "Night Crawlers", w którym obok ciężkiego gitarowego riffu egzystują elektroniczne sample i czające się na granicy słuchu modyfikowane głosy. Cała płyta jest doskonałą mieszanką i doskonale nadaje się na soundtrack dla nocnego życia miasta.

"Volker" kosztuje 29 złotych (6 GBP).




poniedziałek, 12 marca 2018

The Sun Burns Bright - Through Dusk, Came The Light (2018) EN


"Music is art and art is an expression of the soul" - that's an approach taken by the artist creating his music as The Sun Burns Bright. Said music is nice, optimistic post-rock illuminated by omnipresent here sun rays. But still, it is also able to generate a solid wall of noise from time to time.

Every track on the new album is filled with slowish pace and pleasant guitar tweedling. Because of that I would go as far as to call it a post-rock reggae: sun, sun and music. Also, the title of the first track really shows the optimistic way of thinking here. The best example here would be "Never Departing Shadow" that, despite an unsettling title, mesmerizes with the slowed down pace and appearing from time to time guitar noise walls.

Those walls sound extremely satisfying, for example during the final part of the great "A Long Way From Home". An important thing here is also the fact that the production of the album was very much influenced by musicians of Coastlands, an American post-rock-ambient band I had already had pleasure to post about here. Great job.

"Through Dusk, Came The Light" costs 7 GBP.




The Sun Burns Bright - Through Dusk, Came The Light (2018) PL


"Muzyka to sztuka a sztuka to najlepszy sposób by wyrazić duszę" - taką maksymą kieruję się artysta tworzący jako The Sun Burns Bright. Jego muzyka to pogodny, optymistyczny post-rock rozświetlony jak wszechobecne w całym projekcie promienie słońca. Mimo to potrafi, jak mało który solowy projekt, od czasu do czasu przyłożyć solidną dawką hałasu.

Każdy utwór pełny jest niespiesznego tempa i miłych dla ucha gitarowych pląsów. Dzięki temu mógłby zasłużyć na miano post-rockowego reggae: słońce, słońce, muzyka. W dodatku pierwszy utwór prezentuje optymistyczne podejście artysty, jak głosi jego tytuł "każda szklanka jest zawsze pełna". Najlepszym przykładem jest tutaj "Never Departing Shadow", który, mimo wyjątkowo niepokojącego tytułu hipnotyzuje zwolnionym rytmem i rodzącymi się w pewnych momentach ścianami gitarowego hałasu.

Te ostatnie brzmią wyjątkowo satysfakcjonująco - na przykład w znakomitym finale "A Long Way From Home". Ważnym podkreślenia jest również fakt, że przy produkcji albumu dużą rolę odgrywali muzycy Coastlands, goszczącego już na moim blogu amerykańskiego zespołu post-rockowo-ambientowego. Przednia robota.

"Through Dusk, Came The Light" kosztuje 33 złote (7 GBP).




piątek, 9 marca 2018

Bruno Sanfilippo - Unity (2018) EN


Bruno Sanfilippo as Argentinian musician with professional education and great imagination as t" In dreams, there’s no imagined thing that’s too absurd, too strange". With the Russian Dronarivm published new album, he verifies those traits and shows that there's no exaggeration when comparing him with the likes of  Max Richter, Arvo Pärt, or truly missed Jóhann Jóhannsson.

From the beginning of the album, the artist introduces this sacral atmosphere thanks to the backing vocals as airy as souls of the dead. They accompany his minimalist ambient reaching sometimes the ugliness of drone and neoclassical compositions played on piano and violins. The show is stolen by track number three - "Lux" in which the looped piano key sequence and beautiful string melodies are only prelude to the finish ruled by angelic airy choirs.

"Unity" costs 6 EUR.



Bruno Sanfilippo - Unity (2018) PL


Bruno Sanfilippo to argentyński muzyk z profesjonalnym wyszkoleniem i znakomitą wyobraźnią, w końcu "w snach nic nie jest zbyt absurdalne czy za dziwne". Na wydanej przez rosyjskie Dronarivm "Unity" potwierdza obie te cechy i pokazuje, że nie na darmo porównuje się do takich tuzów jak Max Richter, Arvo Pärt, czy nieodżałowany Jóhann Jóhannsson.

Od początku płyty muzyk wprowadza sakralny klimat dzięki chórom ulotnym jak dusze zmarłych. Akompaniują one minimalistycznemu ambientowi nierzadko dochodzącego do drone'owej brzydoty i neoklasycznym kompozycjom na pianino i skrzypce. Show kradnie utwór numer trzy - "Lux", w którym powtarzająca się sekwencja na klawiszach i piękne melodie na smyczkach to tylko przygrywka do kinowego finału z królującymi nad resztą anielskimi chórami.

"Unity" kosztuje 26 złotych (6 EUR).



czwartek, 8 marca 2018

Tape Deck Mountain - Echo Chamber Blues (2018) PL


Gdy łączy się ze sobą wiele gatunków powstaje czasem nowa jakość niedająca się zamknąć w ciasnej szufladce. Tape Deck Mountain poszli tym tropem grając na swojej nowej płycie coś między grunge'owym shoegaze'em a noise'owym dreampopem. A przede wszystkim prezentują doskonale napisaną muzykę.

Już jakiś czas nie słyszałem płyty, na której każdy utwór od razu wpada w pamięć, każdy jest warty odnotowania i zapamiętania. Tak jest z "Loopers of Bushwick", "Morse Code", "Elephant" i każdym kolejnym. Każda buduje osobną historię, nierzadko zahaczają o naprawdę interesujące tematy, zagłębić się warto zwłaszcza w religijne metafory "Elephant". Dzieje się tak nawet gdy utwór pozbawiony jest tekstu ("Bueu") - wtedy to wciągająca melodia nie pozwala się od niego oderwać.

Wysoki i wyprany z emocji wokal Travisa Trevisana nasuwa mi skojarzenia z bardziej eksperymentalną muzyką Suuns, a niezwykle wyraźne i rzucające się w uszy gitary mają w sobie dużo z post-punkowego grania. Kolejnym dowodem na multigatunkowość muzyki zespołu są ich eklektyczne inspirację obejmujące shoegaze'owe MBV, eksperymentalne The Spookfish czy punkowe WRITER. Świetna i wyczuwalna na płycie mieszanka.

"Echo Chamber Blues" kosztuje 24 złote (7 USD).