piątek, 25 listopada 2016

Stockhaussen - Cold Lines (2016) PL


Cold wave w mieście, w którym średnia roczna temperatura to ponad 17 stopni Celsjusza (w Warszawie osiem), w kraju kojarzonym przede wszystkim z sombrero, kaktusami i wymarzonymi wakacjami? Niewykonalne? Nie jeśli nazywasz się Angel Kauff i czarujesz syberyjsko zimną falą pod szyldem Stockhaussen.

Kauff pochodzi z ogromnego molocha, którym jest stolica Meksyku. I ta lokalizacja bardziej pasuje do muzyki, którą tworzy (Berlin, anyone?). Nazwa projektu może być hołdem dla Karlheinza Stockhausena, niemieckiego awangardzisty muzyki elektronicznej, znanego z nieoglądania się na innych i podążania własnymi muzycznymi ścieżkami. Ciężko o bardziej odpowiedniego patrona dla artysty. Muzyka, nazwa, a nawet nazwisko artysty kojarzy się z Niemcami, stąd już bardzo blisko do ideału zimnej fali. Rytmiczna i surowa perkusja, klawisze niczym ukłucia sopli na nagiej skórze i te wokale - jednocześnie namiętne i dalekie - jak wspomnienia dawnej miłości grane na kasecie magnetofonowej. A pochodzą one od trzech utalentowanych artystek: greczynki Kriistal Ann, gruzinki Karen Batok oraz Ditty Perditty z Argentyny. No i samego Kauffa - obdarzonego głosem ciemnym i głebokim. A więc gdy śpiewa “Esta noche puedo sentir olas frías dentro de mi Sin intentos, sin inventar cosas nuevas dentro de ti” (Tej nocy czuję w sobie zimne fale / Nie starając się, nie wymyślając nowych rzeczy w tobie) wiemy, że bez wątpienia śpiewa bez cienia fałszu. A klimat, który kreuje w “Perpetuum” jest nie do podrobienia.

Na swojej stronie artysta prezentuje też fotografie swojego autorstwa, na których, podobnie jak w muzyce, erotyka spotyka się z zimną prostotą formy. Gorące i zimne jednocześnie. Czyżby to był jednak prawdziwy obraz jego miasta o tej samej nazwie co cały kraj?
“Cold Lines” pobrać można z Bandcampa za nieco ponad 37 złotych (9$).



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz