Niemiecka wypadkowa post-punku i zimnej fali, w dodatku śpiewana w języku Goethego, która pomimo tego wszystkiego brzmi... ciepło, miło i melancholijnie? Niczym kot, koc i deszcz za oknem? Można? Można. Pod warunkiem, że kot jest nieumarły, koc pokryty jest runami, a deszcz wystukuje marsz pogrzebowy. Vlimmer daje radę pogodzić niepogadzalne. A wszystko dzięki dodaniu od siebie mrocznej shoegaze'owej atmosfery i darkwave'owego, głębokiego wokalu. A niemiecki w jego wykonaniu brzmi faktycznie bardziej jak deklamacja "Króla Olch" niż zaśpiewy Tilla Lindemanna.
IIIII to, jak łatwo zgadnąć, piąty krążek artysty z Berlina. Underdog fanzine napisał o nim, że to "wywołujący gęsią skórkę okultystyczny spektakl berlińskiego podziemia" i nie da się z tym nie zgodzić. Jeśli nie zaniepokoi cię wokal, zrobią to włączające się znienacka drone'owe tła lub ambientowe pauzy.
Płyta wydana jest przez Blackjack Illuminist Records i kosztuje niecałe 13 zł (3 EUR).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz