Mroczna, dołująca i bardzo głośna muzyka spod znaku egipskich piramid? Ankt - nie mylić z Ankh, pokazuje się na swojej pierwszej płycie w dalekiej Brazylii. I trzeba przyznać, że nie bierze jeńców.
Co tu kryć - wokale są zgodnie z oczekiwaniami wściekłe i naprawdę groźne, albo spokojne i melancholijne. A czasem i takie i takie naraz. Gitary są zgodnie z oczekiwaniami głośne i miażdżące uszy słuchaczy, chociaż zdarzają się również spokojniejsze, bardziej smutne niż tragiczne momenty. A wszystko to już w pierwszy dłuższym utworze, w "Leaves". Tymczasem album jest długi i wciągający. Nic dziwnego, zespół szykował go cztery lata.
Poruszył mnie "Au Revoir", z którego bije niemal namacalna melancholia, tęsknota za czymś odległym w czasie i przestrzeni. Również sakralno-gotyckie elementy w "Subversion" bez wątpienia przykuwają uwagę.
"Ankt" kosztuje 26 złotych (7 USD).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz