piątek, 30 września 2016

Alex Kozobolis - Alex Kozobolis (2016) EN


Quite suddenly came autumn, and together with her long, grey days will come too. The days when raindrops sound like unhurried piano music and thoughts slow down their race. Sometimes the days are thought of as utterly sad, sometimes as filled with hope. With sadness comes peace.

The same goes with Alex Kozobolis of London's music. Contemporary classical music with keys and strings sounds either melancholic or peaceful. Or more likely melancholic AND peaceful. On his FB profile the artist publishes photos filled with minimalistic and geometrical architecture while on the cover of his album he emerges from fog. Apparently you can combine the two.

His website is also worth visiting as it swarms with good photographies.

"Alex Kozobolis" was published by 1631 Recordings and costs 6 EUR.



Alex Kozobolis - Alex Kozobolis (2016) PL


Nadciągnęła nagle jesień, a z nią przyjdą też długie, szare dni, gdy krople deszczu będą jak niespieszne uderzenia w klawisze pianina, a myśli zwolnią gonitwę. Czasem myśli się o tych dniach z bezbrzeżnym smutkiem, czasem z nadzieją. Ze smutkiem przychodzi spokój.

Tak jest z muzyką Aleksa Kozobolisa z Londynu. Współczesna muzyka klasyczna na klawisze i struny brzmi albo melancholijnie albo spokojnie. Albo raczej i tak i tak. Na swoim profilu na FB artysta publikuje zdjęcia wypełnione minimalistyczną i geometryczną architekturą, na okładce swojej płyty wyłania się z mgły. Najwyraźniej da się pogodzić te dwie rzeczy. 

Polecam też jego stronę internetową, która roi się od dobrych fotografii.

"Alex Kozobolis" wydany został przez 1631 Recordings i kosztuje 26 zł (6 EUR).



środa, 28 września 2016

An Autumn For Crippled Children - Eternal (2016) EN


Quite suddenly came autumn, and together with her (I know, autumn isn't a "she" but it is in Polish and it just fits so much) black nights and raging winds will come too. An Autumn For Crippled Children have autumn not only in their name. Also in the forlorn growl that is being heard from under the layer of shoegaze-metal guitars and keys. And, first of all, in the atmosphere that makes you feel that not everything is alright and as it is supposed to be.

Their picturesque name came from black metal band Ebony Lake's track "An Autumn to Cripple Children". They're around since 2008 but their discography is already very rich - 6 LP's and 3 EP's. Impressing. Nobody knows who they are, what their faces look like or the names sound like, which makes me only more certain that they are autumn demons and their albums are their grimoires. Even now, as summer hasn't completely surrended yet, try listening to AAFCC without shedding a tear for the dying world.

"Eternal" costs 6 EUR.

"This Small Spaced You Occupied Is So Empty Now"



:bandcamp:
:facebook:
:soundcloud:

An Autumn For Crippled Children - Eternal (2016) PL


Nadciągnęła nagle jesień, a z nią wkrótce przyjdą czarne noce i wściekłe deszcze. An Autumn For Crippled Children jesień ma nie tylko w nazwie. Ma ją też w rozpaczliwym growlu, który wybrzmiewa gdzieś spod warstwy shoegaze'owo metalowych gitar i klawiszy. A przede wszystkim w tej atmosferze, która sprawia, że czujesz, że z pewnością nie wszystko jest dobrze, nie wszystko tak jak powinno.

Ich malownicza nazwa wzięła się z utworu black metalowej grupy Ebony Lake - "An Autumn to Cripple Children". Choć istnieją od 2008 roku na swoim koncie mają już sześć płyt długogrających i trzy epki. Nie wiadomo kim są, nie pokazują twarzy ani imion, co tylko umacnia mnie w przekonaniu, że są jesiennymi demonami, a ich płyty to ich księgi. Nawet teraz, gdy lato jeszcze do końca nie zostało przegnane, spróbujcie posłuchać AAFCC i nie uronić łzy nad umierającym światem.

"Eternal" kosztuje 26 zł (6 EUR).

"This Small Spaced You Occupied Is So Empty Now"



:bandcamp:
:facebook:
:soundcloud:

poniedziałek, 26 września 2016

Fuzzy Lights - Twin Feathers (2010) EN


Quite suddenly came autumn, and fog floating over lakes came too. We should celebrate the fact with the most autumnish music. And my most autumnish band is Fuzzy Lights - dream folk group from Cambridge with autumn smoke scented music.To believe their own description, the band includes five musician - Rachel playing shimmering lights, Xavier black lights, Dan low lights, Mark strobe lights and Chris a lighthouse.

But when listening to their akbum we can clearly hear violins, guitars (also the electric ones) and atmosphere provding drums. Fuzzy Light's music combines many genres, every one of which would justify mentioning them on this blog. The best way to get it is to listen to "Through Water" in which delicate folk quite suddenly becomes rough post-rock and comes back only to end up being a series of extremely distracting whispers. They describe their music as epic/melancholic, Drowned in Sound wrote that it's "a rare kind of quiet dignity". The truth lies in the middle. Just like the fallen trees and the two protagonists from "Fallen Trees".

"Twin Feathers" was published by Little Red Rabbit Records and you can have it for £ 3.

How about you? Do you like autumn?



:bandcamp:
:facebook:
:official:

Fuzzy Lights - Twin Feathers (2010) PL


Nadciągnęła nagle jesień, a z nią mgły unoszące się nad jeziorami. Należy uczcić ten fakt najbardziej jesienną muzyką. A mój najbardziej jesienny zespół to Fuzzy Lights - dream folkowa ekipa z Cambridge z muzyką pachnącą jesiennym dymem. Jeśli wierzyć ich własnemu opisowi, zespół składa się z pięciorga muzyków, z których Rachel gra na mieniących się światłach, Xavier na czarnych, Dan na ciemnych pasemkach (low lights), Mark na światłach stroboskopowych a Chris na latarni morskiej.

Tymczasem na płycie wyraźnie słychać skrzypce, które grają pierwsze skrzypce oraz gitary (również elektryczne) i dodającą atmosfery perkusję. I dzwonki. Muzyka Fuzzy Lights łączy wiele gatunków, z których każdy z osobna dałby zespołowi przepustkę do tego bloga. Najwspanialej słychać to we "Through Water", gdzie delikatny folk całkiem nagle przechodzi w chropowaty post-rock i wraca z powrotem by zakończyć się wyjątkowo niepokojącymi szeptami. Na swoim FB określili swoją muzykę jako epicko melancholijna, Drowned in Sound określił ich jako "rzadki przypadek cichej dostojeństwa". Prawda leży pośrodku. Tak jak powalone drzewa i dwójka bohaterów "Fallen Trees".

"Twin Feathers" wydany został przez Little Red Rabbit Records i jest do nabycia za 15 zł (3 GBP).

A Wy? Lubicie jesień?




:bandcamp:
:facebook:
:official:

sobota, 24 września 2016

Vlimmer - IIIII (2016) EN


German mix of post-punk and coldwave and to make things worse with lyrics in Goethe's language, that sounds... warm, nice and melancholic? Like cat, blanket and rain behind a window? Is it possible? Yes. Given that the cat is undead, the blanket covered with runes and the rain taps the funeral march. Vlimmer can combine the uncombinable thanks to adding some dark shoegaze atmosphere and deep darkwave vocal. And German in his mouth sounds indeed more like recitation of "Der Erlkönig" than Till Lindemann singing.

IIIII is, as you can guess, the fifth album of the Berlin-based artist. Underdog Fanzine described it as "a frightening occult spectacle of Berlin's underworld" and I can hardly disagree. If the vocal doesn't spook you, the sudden drone backgrounds or ambient pauses will.

The album is published by Blackjack Illuminist Records and costs 3 EUR.




Vlimmer - IIIII (2016) PL


Niemiecka wypadkowa post-punku i zimnej fali, w dodatku śpiewana w języku Goethego, która pomimo tego wszystkiego brzmi... ciepło, miło i melancholijnie? Niczym kot, koc i deszcz za oknem? Można? Można. Pod warunkiem, że kot jest nieumarły, koc pokryty jest runami, a deszcz wystukuje marsz pogrzebowy. Vlimmer daje radę pogodzić niepogadzalne. A wszystko dzięki dodaniu od siebie mrocznej shoegaze'owej atmosfery i darkwave'owego, głębokiego wokalu. A niemiecki w jego wykonaniu brzmi faktycznie bardziej jak deklamacja "Króla Olch" niż zaśpiewy Tilla Lindemanna.

IIIII to, jak łatwo zgadnąć, piąty krążek artysty z Berlina. Underdog fanzine napisał o nim, że to "wywołujący gęsią skórkę okultystyczny spektakl berlińskiego podziemia" i nie da się z tym nie zgodzić. Jeśli nie zaniepokoi cię wokal, zrobią to włączające się znienacka drone'owe tła lub ambientowe pauzy.

Płyta wydana jest przez Blackjack Illuminist Records i kosztuje niecałe 13 zł (3 EUR).




piątek, 23 września 2016

Belgrado - Siglo XXI (2013) EN


To finish the Spanish voyage, there's this, as you could say, music curiosity but it's no curiosity, it's a valid music project from Barcelona. They play very cold coldwave and very post postpunk. The curious thing is that their lyrics are... in Polish! The reason for that is called Patrycja Proniewska, the vocalist of Belgrado and formerly also in Alert! Alert! or Knife In The Leg, the Internet suggests that she's a universal artist.

Their music sounds as if it wasn't performed by three Catalan but born and raised boys from Warsaw of the People Republic Poland era with shops with no goods to buy and dirty snow on old cars windscreens. Especially "Pałac Kultury" (about Warsaw soviet-era monument Palace of Culture and Science) sounds like a coldwave anthem of this era. Only the lyrics are less about social/political reality and more about human condition in general. To be honest I think that the Polish words are treated more like an exotic addition to music than a serious way to express anything as they're not really clear. But maybe it's just the recordings fault.

I believe that Belgrado is something very intriguing for the Spanish and so it should be also for Poles. It's good to know a Spanish band with Polish lyrics and Yugoslavian (as it'd be called in those times) name.

"Siglo XXI" was released by La Vida Es Un Mus, you can get it for free.


Belgrado - Siglo XXI (2013) PL


Na zakończenie podróży po Hiszpanii, chciałoby się powiedzieć, muzyczna ciekawostka ale to żadna ciekawostka tylko niezwykle interesujący projekt z Barcelony grający wyjątkowo zimną zimną falę i bardzo post postpunk. Ciekawe jest natomiast to, że teksty są... po polsku! Winna tego zamieszania jest wokalistka Patrycja Proniewska, wcześniej występująca w takich zespołach jak Alert! Alert! czy Knife In The Leg, a oprócz tego w Internecie ukazuje się jako artystka wielobranżowa.

Muzyka natomiast brzmi jakby nie wykonywało ich trzech Katalończyków a rodowici warszawiacy wychowani w świeci octu na półkach i śnieżnej mazi na przednich oknach dużych Fiatów. Zwłaszcza "Pałac Kultury" brzmi całkiem jak zimnofalowy song z epoki choć może nie pasuje trochę tekstowo. Cała płyta koncentruje się zresztą bardziej na ogólnoludzkiej refleksji niż na politycznym komentarzu. Zresztą nie mogę oprzeć się wrażeniu, że polski wokal wykorzystany został bardziej jako ciekawy element muzyki niż faktyczna próba przekazania jakiejś treści. Ale może to tylko jakość nagrań.

Wyobrażam sobie, że Belgrado jest czymś niezwykle frapującym na hiszpańskiej scenie, dla nas także powinien. Z pewnością warto odkryć iberyjski zespół z polskimi tekstami i jugosłowiańską (wg nomenklatury tamtych czasów) nazwą.

"Siglo XXI" wydany został przez La Vida Es Un Mus, kosztuje co łaska.


środa, 21 września 2016

Soledad Vélez - Run With Wolves (2013) EN


I was invited last year to She's The Fest - a small club-based festival in Valencia of feminist nature - the only way to perform was to be a female artist or at least a band with femal vocalist. Genre-wise it was difficult to classify, similarly, the artists were of various level of fame (Belako is somewhat popular in Spain for example).

But for me the biggest discovery, undoubtedly, was Vélez. The asrtist comes from Chile and you can  get it from her lyrics. All in all, it is poetic indie electro-rock with synthesizers, ukulele, vibraphone and whatnot. But the thing you'll notice at first is Soledad's manner of singing - some will love it, some hate but it's difficult to be neutral. For me it's a perfect summer off festival line up addition.

And come on, this girl's name means "solitude", how awesome is that?

"Run With Wolves" was recorded and mixed in Rio Bravo Estudio, Valencia.


Soledad Vélez - Run With Wolves (2013) PL


Rok temu zostałem zaproszony na She's The Fest - niewielki studyjny festiwal z zacięciem feministycznym w Walencji. Dokładne przeciwieństwo pierwszych edycji Męskiego Grania - wstęp na scenę miały tylko artystki i zespoły z kobietami na wokalu. Gatunkowo było bardzo różnie, bardzo różnie było też z kalibrem wykonawców (takie Belako jest w Hiszpanii całkiem popularne).

Dla mnie odkryciem, bez najmniejszych wątpliwości była Vélez. Artystka pochodzi z Chile i da się to usłyszeć w tekstach. Muzycznie jest to poetyckie indie electro-rock z syntezatorami, ukulele, wibrafonem i innymi. Ale najbardziej w uszy rzuca się maniera wokalna Vélez - jednych może to odrzucać, innych, tak jak mnie, przyciągać, obojętnym być nie można. Dla mnie: idealna do line-upu letnich offowych festiwali.

I hej, ta dziewczyna ma na imię "samotność", czy to nie wspaniałe?

"Run With Wolves" nagrano i zmiksowano w Rio Bravo Estudio w Walencji.



poniedziałek, 19 września 2016

Blacanova - Blacanova (2010) EN


This week is a journey to an other part of Europe - Spain, the land of fiest and loud music. But even there it is not difficult to find things that are delicate, melancholic and touching you straight in your feels. One of them is, no doubts, a sextet called Blacanova. A mixture of folk, post-rock, shoegazing ethereal vocals and lyrics in Spanish. The band comes from Sevilla (the average temperature during the whole years is almost 19°C there) but they sound as if they've just left a cottage in a remote part of Scandinavian Peninsula. There's no sun nor beaches in their music, it's easier to find fog stretched between snowy mountain peaks.

Like in "Debe ser" in which sad vocal covers a story of rape and begging for someone's reaction and when you'd bet that the folk whispers are bound to cease, the whole thing errupts with a post-tock noisy wall of guitar sounds. Delicacy and, at the same time, poignant abruptness.

In Spain, there are not really known, if there's anybody writing about their music, they use those adjectives: dark, dense, noisy, mesmerize. It is one of the most beautiful reasons to learn Spanish.

Blacanova was recorded in La Mina, Sevilla, and mastered by Kenny MacLeod in Glasgow. You can get it for free on Bandcamp (but if someone falls in love, they should help the Andalucians).



Blacanova - Blacanova (2010) PL


W tym tygodniu podróż na drugi koniec Europy. Hiszpania, kraj fiesty i głośnej muzyki. A mimo to z łatwością można tam znaleźć również rzeczy delikatne, melancholijne, trafiające bezpośrednio w emocje. Taki z pewnością jest sekstet Blacanova. Połączenie folku z post-rockiem, z shoegaze'owymi eterycznymi wokalami i tekstami po hiszpańsku - zespół jest z Sewilli (roczna średnia temperatur to prawie 19°C) a brzmią jakby wyszli z chaty na północy Półwyspu Skandynawskiego. Próżno szukać tu słońca i plaż, łatwiej o mgłę rozpiętą między ośnieżonymi szczytami.

Tak jak w moim ulubionym "Debe ser", w którym smutny wokal opowiada o gwałcie i wołaniu o jakąkolwiek reakcję, a gdy w końcu wydaje się, że folkowe szepty wnet się skończą, całość wybucha post-rockową ścianą gitar. Delikatne a jednocześnie przejmująco gwałtowne.

W swoim kraju nie są specjalnie znani ale jeśli już ktoś pisze o ich muzyce, używa takich przymiotników jak mroczna, gęsta, hałaśliwa  hipnotyzująca. Jeden z najpiękniejszych powodów do nauki hiszpańskiego.

Blacanova zarejestrowana została w La Mina w Sewilli, zmasterowana przez Kenny'ego MacLeaoda w Glasgow. Na Bandcampie dostępna za darmo (ale jeśli ktoś się zakochał, warto Andaluzyjczyków wspomóc).


sobota, 17 września 2016

A Swarm of the Sun - The Rifts (2015) EN


A Swarm of the Sun consists of Erik Nilsson and Jakob Berglund and they're already known for dark guitar post-rock overwhelming not only by its sound but by the ambience and themes they touch. The music is epic and immediately brings an image of the frozen North but it is less about latitude and more about the human nature's limits.

The Rifts is their second LP and it is a journey through the landscapes of human soul, handling "t losing hope, dreams falling apart and isolation" as they describe. The song titles themselves tell the story of human life from the perspective of its fragility and sadness. Dark thoughts at once crawl in your mind when listening to ASotS music.

The Rifts was recorded in Garaget Studio and The Church of Brännkyrka and it was mixed by Magnus Lindberg, known for collaboration with Khoma and pg.lost. The album is expensive, it costs 18 EUR, the music is impressive though.



A Swarm of the Sun - The Rifts (2015) PL


A Swarm of the Sun to Erik Nilsson i Jakob Berglund znani już z mrocznego gitarowego post-rocka, który miażdży nie tyle dźwiękami co atmosferą i tematyką kompozycji. Epickość ich muzyki jednoznacznie kojarzy się z mroźną północą, która jednak nawiązuje nie tyle do geograficznych szerokości, co do krańców ludzkiej natury.

The Rifts to druga długogrająca płyta zespołu, ma być wędrówką po krajobrazach ludzkiej duszy opowiadającą o "utracie nadziei, rozsypujących się marzeniach i izolacji" jak sami piszą. Już same tytuły utworów opowiadają historię ludzkiego życia przez pryzmat jego kruchości i nieszczęścia. Mroczne myśli same wypełzają pod wpływem muzyki ASotS.

The Rifts nagrano w Garaget Studio i w kościele Brännkyrka, a zmiksował go Magnus Lindberg znany ze współpracy z Khomą i pg.lost. Album niestety jest drogi, kosztuje 78 zł (18 EUR) ale muzyka imponująca..



piątek, 16 września 2016

유카리(Yukari) - Echo (2012) EN


Etherial vocals from Asia are nothing new for fans of Kazu Makino (Blonde Redhead) or Yuki Chikudate (Asobi Seksu), Yukari the etheriality mastered to its etherial perfection. The srtist comes from Seoul and her compositions are her and only her from the begining to very end. She cooporates only with her electronic music equipment.

She sing to more or less invasive electronic backgrounds (am I the only one who thinks about a weird, dreampop version of Crystal Castles in "Hang On"?) but her true masterpiece are melodies that are so extremely difficult to get rid of, as it is in my personal favourite "Am I Dreaming?". The album presents us with dense dreampop, "tranquil and mellow sounds" as she states, which make it easier to dream than not.

"Echo" is available for 10$ on Bandcamp.



유카리(Yukari) - Echo (2012) PL


Eteryczne azjatyckie wokale to nic nowego dla fanów Kazu Makino (Blonde Redhead) czy Yuki Chikudate (Asobi Seksu), Yukari eteryczność doprowadziła do eterycznej perfekcyjności. Artystka pochodzi z Seulu i wszystkie swoje kompozycje tworzy od początku do końca, współpracując jedynie z elektronicznymi instrumentarium.

W swoich utworach śpiewa do mniej lub bardziej inwazyjnych elektronicznych podkładów (czy tylko ja myślę o dreampopowej wersji Crystal Castles w "Hang On"?), a prawdziwy talent ujawnia w tworzeniu trudnych do pozbycia się z głowy melodii, jak w, moim zresztą ulubionym, "Am I Dreaming?". Cała płyta to gęsty dreampop, "tranquil and mellow sounds" jak sama pisze, przy których łatwiej jest marzyć niż nie.

"Echo" na Bandcampie chodzi za 39 zł (10$).



czwartek, 15 września 2016

TESA - G H O S T ( 2015) EN


To finish the Latvian escapade a band of considerably well established position - TESA. The Latvians combine backgrounds full of noisy tension with a slow, sludge-like pace but their music is mostly about massive guitare shock waves coming and going like rising tide with ambient moments of peace in between. There's more melancholy in their music than anger, it's loud but clear, more melodic than noisy.

G H O S T was mastered by James Plotkin whoo is responsible for mastering e.g. SUNN O)). You can buy the album for 5 EUR on Bandcamp - it's 12 cents for one minute only.



TESA - G H O S T (2015) PL


Na koniec łotewskiej eskapady zespół o ugruntowanej już pozycji - TESA. Łotysze łączą w swojej muzyce pełne napięcia noisowe tła z powolnym sludge'owym rytmem ale ich muzyka to przede wszystkim masywne gitarowe fale uderzeniowe przypominające rytm przypływu przetykane gdy trzeba niemal ambientowym oddechem. Jest głośno ale wyraziście, więcej tu melancholii niż gniewu i melodii niż noise'u. 

G H O S T zmasterowany został przez James Plotkin odpowiadającego za produkcje m.in. dla SUNN O)). Na przełomie sierpnia i września zespół zawitał do Polski na koncerty w Katowicach i Warszawie.

G H O S T kupić można za 22 zł (5 EUR) - złotówka i osiemdziesiąt groszy za minutę.


Darja Kazimira - Εσχατος (2015) EN



To continue the music voyage throughout Latvia, it's time for a really offstream artist. Suffice it to say that Darja Kazimira on her Bandcamp put a link (among others) to her private Facebook profile. Not much is known about her except that she comes from Riga and creates great music.

Εσχατος is a captivating album; dark ambient harmonizes with ritual chanting which in some parts reminds of gorey pagan rituals around bonfires while in other sound like gregorian chants caught within cold church walls. Afterall, Darja Kazimira herself cites "Faust" under her "I Am The Spirit That Always Denies":
I am the spirit that always denies.
I have the right to do so,
since everything that comes into being deserves to be annihilated.
Of course, it would have been much better,
had nothing started in the first place.
So therefore, everything that you call Sin,
Destruction, Evil, is my proper element.

Her music is diabolical but exactly in this sad way of being diabolical. Let's hope the album is not her final work as the title (eschatos (Gr.) - last) suggests.

Εσχατος  costs 1 EUR only.


środa, 14 września 2016

Darja Kazimira - Εσχατος (2015) PL



Kontynuując wycieczkę po Łotwie nadchodzi czas na naprawdę niszową artystkę. Dość powiedzieć, że Darja Kazimira na Bandcampie linkuje (również) do swojego prywatnego profilu na Facebooku. Niewiele o niej wiadomo poza tym, że pochodzi z Rygi i robi dobrą muzykę.

Εσχατος  to fascynujący krążek: ciemny ambient współgra z celebrowanymi rytualnymi śpiewami, które w niektórych miejscach przywołują na myśl krwawe pogańskie obrzędy przy ogniskach by w innych brzmieć jak chorały gregoriańskie w zimnych murach kościoła. Zresztą, Darja Kazimira przy "I Am The Spirit That Always Denies" cytuje "Fausta": 
Ja jestem duchem, który wciąż zaprzecza! 
I mam prawo! bo wszystko, co powstaje, 
słusznie się pastwą zatracenia staje; 
więc lepiej, żeby nic nie powstawało. 
A wszystko to, co wy zbyt śmiało 
zowiecie grzechem, złem przeklętem 
— moim jest właśnie elementem. 
Ta muzyka jest diaboliczna ale właśnie w tym smutnym aspekcie diaboliczności. Trzeba mieć nadzieję, że album nie będzie ostatnim dokonaniem artystki, chociaż sugeruje to sam tytuł (eschatos (gr.) - ostatni).

Εσχατος  kosztuje 4,36 zł (1 EUR).


wtorek, 13 września 2016

Gas of Latvia - Swan Lake (2015) EN



This summer my path led me far noth, further than the Polish border, further than Kaunas and Vilnius. I took part in a festival of a rocking deer, a festival on an island on a lake in the middle of the green desolation of the northern Lithuania - Mėnuo Juodaragis. And on this festival on an island I found, and it was quite difficult to find, a tiny stage - hidden in the middle of dense forest, looking like a ruffians' shack. It had a sloping roof and hardly enough place under it for two people and a table to make some DJ wizardry on it. In the middle of the night, the stage lit up with lights and lasers and electronic sounds straight from Livonia. I will be coming back to this place.

To say a proper good evening - one of my Mėnuo Juodaragis findings: Gas of Latvia. Andris Indāns solo project who on his album is accompanied by vocalist and cellist. Both the vocals of Indāns and Anna Kirse may be more fitting for a cold-wave music but they are warmed up by variety of samples that stretch from suggesting some music mystery (Sniegavīrs) to inviting to dancefloor (Labdien, mans nezināmais draugs). No wonder that GoL posted a proud picture together with the trip-hop legend Tricky.

Swan Lake (a perfect name to be the first post on this blog) was registered in Gassound studio and published by NABA MUSIC /MELO RECORDS. You can buy it on Bandcamp for 8 EUR.




:bandcamp:
:facebook:
:soundcloud:

Gas of Latvia - Swan Lake (2015) PL



Tego lata zaniosło mnie na północ, za Łomżę, za Suwałki a nawet za Kowno. Zawitałem na festiwal spod znaku jelenia na biegunach, festiwal na wyspie na jeziorze pośrodku zielonego pustkowia północnej Litwy - Mėnuo Juodaragis. A na tym festiwalu na wyspie na jeziorze znalazłem z niejaką trudnością maleńką scenę, z łatwością dałoby się ją przeoczyć - nie dość, że ukryta w gęstym lesie, to jeszcze sama wyglądała jak szałas zbójców: pod ukośnym dachem podest, na którym miejsca było na maksymalnie dwie osoby i stół to odprawiania didżejskich czarów. A w środku nocy scena ta ożywała światłami, laserami i elektronicznym dźwiękami prosto z Inflantów. Będę do niej jeszcze wracał.

Na dobry wieczór jedno z odkryć Mėnuo Juodaragis: Gas of Latvia. Jednoosobowy projekt Andrisa Indānsa wspomaganego na płycie wokalistką i wiolonczelistką. Zarówno wokal Indānsa jak i Anny Kirse pasowałby może bardziej do projektu zimnofalowego ale ociepla je bogactwo sampli, które od sugerowania muzycznej tajemnicy (Sniegavīrs) szybko zapraszają na taneczny parkiet (Labdien, mans nezināmais draugs). Nic dziwnego, że GoL na swoim facebookowym fanpejdżu chwalą się zdjęciem z legendą trip-hopu Trickym.

Swan Lake (wyśmienita nazwa na pierwszy post tego blogu) nagrany został w studiu Gassound a wyprodukowany przez NABA MUSIC /MELO RECORDS. Na Bandcampie kosztuje 35 zł (8 EUR).




:bandcamp:
:facebook:
:soundcloud: