Na początku roku wziąłem Rosjan z Blankenberge pod lupę dzięki genialnemu singlowi "We". Dziś w końcu wydali pełnoprawną płytę i nie mogę oprzeć się wrażeniu, że za naszą wschodnią granicą powstał kolejny przedniej jakości shoegaze'ujący kolektyw.
Sami o sobie piszą, że tworzą muzykę, która jest zarówno miękka jak i hałaśliwa. Bez wątpienia taka jest. Wokal Yany jest eteryczny i miękki jak poduszka z mchu. Do hałaśliwych ale przede wszystkim majestatycznie przytłaczających gitar pasuje on pierwszorzędnie. Świetnie brzmi we wprowadzający nas w świat Rosjan "Disappear" jak i w szybszych ("Somewhere Between", "Out Loud"). Inspiracje są wyraźne - piękny "Falling Stars" równie dobrze mógłby być kawałkiem MBV a "So Cold" Slowdive'u. Ale najlepszym kawałkiem pozostaje niepodrabialne "We". Kawał shoegaze'u.
Co ciekawe, nazwa zespołu pochodzi od miejscowości na północy Belgii, gdzie zafascynowani morzem muzycy napisali swój pierwszy kawałek - "Seagulls". Tak, skojarzenia z RIDE są jak najbardziej na miejscu.
"Radiogaze" można mieć za 19 złotych (5 USD).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz