Shoegaze spotyka post-grunge, a wynika z tego "kolekcja udaremnionych piosenek o miłości w duchu Sparklehorse i innych podobnych zespołów z lat 90-tych". Pod koniec listopada zeszłego roku wyszła trzecia płyta francuskiego Dead Horse One - The West Is the Best.
Sam tytuł od początku musiał wzbudzać kontrowersje bo głos zabrał wokalista zespołu, Olivier Debard mówiąc, że ”>The West Is the Best< (>Zachód jest najlepszy<) dotyczy wielu skomplikowanych współczesnych zagadnień więc musiał być celowo nieprecyzyjny". Tytuł tytułem, ale najważniejsze, że płyta broni się muzyką. Jest to druga kolaboracja z liderem RIDE - Markiem Gardnerem, który pomagał Francuzom przy debiucie, a teraz zajął się miksowaniem materiału.
Psychodeliczny pop/rock zespołu faktycznie brzmi jak wyjęty z lat 90-tych. Słychać w nim inspiracje nie tylko Sparklehorse czy RIDE (w The Shrine!), ale też My Bloody Valentine (w powtarzającym się riffie w Saudade chociażby). Podobnie jak te legendy, Francuzi nie silą się na niezwykłą jakość dźwięku, a raczej zostawiają mnóstwo szumów i pogłosów, które budują tajemniczy klimat ich old-schoolowego shoegaze'u.
The West Is the Best kosztuje 39 złotych (9 EUR).
Sprawdź: The Shrine
Kraj: Francja
Szufladka: old-school shoegaze
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz