Still Corners, jeden z najlepszych eteryczno-dreampopowych zespołów ostatnich lat powraca z nową płytą tylko po to by ten zaszczytny tytuł potwierdzić. Duet Greg Hughes i Tessa Murray zasłynął krążkiem "Creatures of an Hour" wydanym przez Sub Pop i singlem "Fireflies", nad którym rozpływał się Pitchfork. "Slow Air" to już czwarta płyta długogrająca zespołu i oby tak dalej.
Album jest prawdziwym sanktuarium łagodnie przebojowych, rozrzedzonych nieco w reverbowej mgle hitów. Wydostające się z tej mgły od czasu do czasu riffy Hughesa i wokal Murray tworzą tę szczególną atmosferę eterycznego rocka, jednocześnie damsko-męski duet siłą rzeczy niesie ze sobą wrażenie intymności i delikatnego erotyzmu. Najlepszymi na to przykładami jest bardzo powolne "Sad Movies" czy "The Message".
Z kolei najbardziej charakterystyczne dla tej płyty jest połączenie dream popu z tropikalną atmosferą zaczynające się w "Welcome to Slow Air". Ten egzotyczny duch jest świeżym powiewem w eterycznej muzyce i zespół chyba o tym wie, bo wyczuwalny jest w kolejnych utworach płyty, w tym znakomitej "Black Lagoon" czy "Dreamlands". Cała płyta rzeczywiście jest taka, jak opisuję ją Murray: "miarowa, niesamowita i piękna".
"Slow Air" kosztuje 34 złote (7 GBP).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz