"Najpiękniejszy doom metal jaki kiedykolwiek słyszałeś", tak opisywani są Amerykanie z Georgii tworzący zespół Of the Vine. Ich trzecia płyta Left Alone dosadnie pokazuje dlaczego jest to święta racja.
Mimo, że kompozycje na niej to długie post-metalowe epopeje, skonstruowane są one w taki sposób, że trzeba je określić jako nadzwyczaj atrakcyjne, jeśli nie seksowne. Nie moimi słowy: tworzą one "mieszankę stylistycznych podejść które razem tworzą coś zapierającego dech w piersiach, co potrafi zmiażdżyć słuchacza i go podnieść w tym samym momencie". Pełna zgoda. Są one znakomicie napisane, zaskakujące, wprowadzające skomplikowane rozwiązania i robiące to w sposób pełen wirtuozerii.
Dlatego nie dziwcie się, gdy samo Left Alone oferuje spokojne, instrumentalne ambienty z eterycznym wokalem tuż obok monumentalnych, gitarowych pejzaży. W ogóle to wokal sam w sobie zasługuje na wielki plus plasując się gdzieś między Ryanem Ostermanem z Holy Fawn a Jakobem Berglundem z A Swarm of the Sun. To tylko ubarwia takie fantastyczne kawałki jak zmienne I'm Morrisey, I'm Dead, chaotycznie głośne Forelorn czy finałowe Ilfracombe. Jeden z moich ulubionych krążków tego roku już teraz.
Left Alone kosztuje 24 złote (6 USD).
Sprawdź: I'm Morrisey, I'm Dead
Kraj: Georgia, US
Szufladka: complex post-metal
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz