Drugi po Heksie ściśle kobiecy kwartet pojawiający się ostatnio na blogu. Tym razem "smutne dziewczyny" z Calmly pokazują wreszcie swój debiutancki album. Wreszcie, ale opłacało się czekać te pięć lat.
Calmly to "kolekcja piosenek o dobrych i złych stronach dorastania, miłości, straty, smutku i celebracji" zagrane w stylu smutnego kobiecego indie rocka z dużą dawką około dreampopowej atmosfery. Płytę rozpoczyna rozkołysane 30 zamieniające się w końcu w bardzo shoegaze'ową kompozycję, choć wcześniej, tak jak cała płyta balansuje na granicy gatunków. Żelaznym kandydatem do przeboju jest nieco spokojniejsza, ale nie pozbawiona pazura Hallelujah Heartache - trochę ballada, trochę shoegaze'owo głośna i bardzo trafiająca w ucho kompozycja.
Im dalej w płytę tym więcej balladowych, niespiesznych kawałków, aż w końcu w bardzo tradycyjnie rockowym Used Up pojawiają się zaskakująco surowe gitary jeszcze raz mieszając w tym kociołku gatunków jakim jest debiut Australijek.
Calmly kosztuje 27 złotych (10 AUD).
Sprawdź: Hallelujah Heartache
Kraj: Australia
Szufladka: dreamy indie rock
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz