Współczesny, pełen futurystycznego brzmienia post-rock, czy jak sami piszą: "wysokokonceptualne instrumentalne błogosławieństwo dystopijnych gitar, kinomatograficznych synthów, żywych symfonii i glitchujących transmisji". W tym roku nowojorskie trio Infinity Shred wydało swoją trzecią płytę po Sanctuary i Long Distance. Dzisiaj sprawdzamy Forever, a Fast Life.
Grupa wydaje wojnę współczesnemu światu, a dokładniej, jego krótkiemu okresowi uwagi: "ciągle słyszymy, ze świat nie potrafi skupić uwagi na dłuższym materiale, a mimo to (...) włożyliśmy w nasz album wiele wysiłku by brzmiał jak całościowe doświadczenie. Chcemy byście chcieli udać się z nami w tę podróż.” Wyjątkowość jej muzyki słyszymy już w intrze Brutal Luxury, gdzie neoklasyczne i pompatyczne skrzypce spotykają świetlistą elektronikę. To na tym zderzeniu bazuje pomysł Amerykanów na muzykę.
Bez wątpienia prawdą jest, że albumu słucha się jak jednej, długiej historii. W większości wypełniona jest ona gitarami i elektronicznymi tłami, co w sumie przypomina mi takich wykonawców jak Tides from Nebula czy Shadow Universe. Miejscami, tak jak w bardzo udanym Cranemaker, post-rock Amerykanów graniczy już niemal z post-metalem dzięki niestrudzonej pracy perkusji.
Forever, a Fast Life kosztuje 39 złotych (9,99 USD).
Sprawdź: Cranemaker
Kraj: Nowy Jork, US
Szufladka: futuristic post-rock
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz