Łabędzie, łabędzie wszędzie! Łabandzi Śpiew prezentuje płytę, która się od nich roi. Dark folk, niespieszny sypialniany pop, mroczna muzyka spod znaku singer/songwriter, całkiem nie pasuje do nazwiska piosenkarki. Świetlisty anioł (clara - (lat.) "czysta, jasna, sławna", Engel - (nie.) "anioł")? Głos bez wątpienia anielski ale masywnie brzmiące struny gitary akustycznej i czające się gdzieś w tle cicha perkusja, ambienty czy ksylofony to bardzo intymny i mało świetlisty spektakl. Jeśli na koncertach artystka używa oświetlenia to... nie powinna.
Nie mówiąc już o poezji Engel. O nieznającym spokoju duchu (z tego co pamiętam anioły z taką przypadłością nie kończyły za dobrze), o miłości do królowej zła, o niespokojnej miłości. "Wieczorne hymny" jak sama określa swoją muzykę to świetne podsumowanie tematyki. O takich rzeczach myśli się nie mogąc zasnąć.
Nie mogę nie porównać Engel do goszczącej tu niedawno Anny von Hausswolff. Mniej szwedzkich pogańskich wibracji ale nastroju co najmniej tyle samo.
A gdzie te łabędzie? Oprócz pierwszego utworu czają się jeszcze dalej. Na swojej płycie artystka zebrała muzyków z całego świata, w tym z pierwszych stron muzycznych magazynów - Aidana Bakera z Nadji i... Thora Harrisa - tak, tak, członka poważanych i u nas Swans. To co zagrał w "Swallow Me" to poezja rozpisana na flet, marimbę i wibrafon.
"Visitors Are Allowed One Kiss" kosztuje 20 zł ($5) i jest dobrym zakupem. Sprawdźcie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz