Do rodziny post-rockowych kolektywów, których nazwa wygenerowana jest według schematu "coś z czegoś" (Tides From Nebula, Gifts from Enola) i pachnie przestrzenią kosmiczną (tak, wiem, Enola Gay to samolot, który dostarczył bombę atomową nad Hiroszimę ale to zdarzenie też było dość kosmicznej wagi) dołączył w tym roku zespół z Gdańska. Nie dość, że pasuje nazwą i wieńczy ten dziwny, epicki poemat skrzyżowany z dziecięcą wyliczanką, to nie odbiega zupełnie muzycznie.
Inspirowani klasyką sci-fi - "2001: Odyseją Kosmiczną" i klasyką post-rockowego grania (nie wymienionego z nazwy ale nietrudno zgadnąć o kogo może chodzić) prezentują szalenie ciekawy materiał. Poza umiejętnym kreśleniem kosmicznych krajobrazów i balansowaniem między nastrojowością a hałasem rzuca się umiejętność pogodzenia bez wątpienia, jak pisałem, kosmiczności muzyki wyraźnie gitarowym charakterem kompozycji. Nie ma tu elektroniki i klawiszowych pasaży, ogłuszającą ciszę przestrzeni zagrano na strunach i wzmacniaczach. A mimo to czuć, że nikt nie usłyszy jak krzyczysz.
"Dusty Monuments" nagrano w Studio 147, a dostać album można za jedyne 10 złotych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz