Crystal Canyon być może pożyczyli nazwę od God Is An Astronaut (którzy nagrali "Crystal Canyon" na swoją płytę "A Moment Of Stillness") ale zamiast nastrojowego post-rocka grają najbardziej przebojowy i zaczepny shoegaze jaki można sobie wymarzyć.
Cała debiutancka płyta portlandczyków to jeden wielki koncert w garażu - z całą intensywnością i szczerością dźwięków oraz energią kipiącą z ich muzyki. A do tego eteryczny głos Lyndy Mandolyn, dzięki któremu muzyka Crystal Canyon to bardziej shoegaze niż punk-rock.
Siłą Amerykanów jest autentyczność. Słychać to zarówno w drapieżnych kompozycjach ("Silverday") jak i w zasadzie post-rockowo dronowych pasażach ("Sleeper"). Nie boją się też wziąć radosną, popową piosenkę i zanurzyć ją we wszechobecnym noise'ie ("Permeate") by za chwilę zauroczyć publikę długimi jak na swoje standardy i niezwykle nastrojowymi "Only in a Daydream" i "Sometimes Summertime". Brzmią dzięki temu jakby zespół założyli dobre trzy dekady wcześniej.
"Crystal Canyon" może być Twoja za 27 złotych (8 USD).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz