Wydany przez polskie Too Many Fireworks album angielskiego VLMV to prawdziwy oddech dla zmęczonej duszy. Duet Pete Lambrou - Ciaran Morahan pokazuje jak stworzyć neoklasycznie piękną płytę z muzyką ocierająca się o mało zwyczajny tag "ambientowego popu".
Wysoki wokal za akompaniament ma delikatny noise w tle i przepiękne klawisze pianina czy smyczki przejeżdżające po grubych strunach wiolonczeli. Nie trzeba wiele więcej jeśli się ma tak nastrojowe kompozycje nad podorędziu jakimi dysponują VLMV. Najlepiej brzmi tutaj chyba "A Dead Channel Blues", w którym akompaniament jest tak subtelny a przy okazji nastrojowy jak wiatr na wrzosowiskach, że określenie go inaczej niż ambientowy pop jest prawie niemożliwe.
Największy potencjał do zostania (spokojnym i delikatnym ale jednak) hitem jest utwór, który dał tytuł całej płycie, "Stranded, not Lost". Piosenki z wokalem poprzetykane są przesmutnymi utworami instrumentalnymi zachwycającymi minimalistyczną melancholią ("Among My Quietest Fears"!) i pięknymi klawiszami ("And There Was Peace..."). Wszystko na tej płycie gra.
"Stranded, Not Lost" kosztuje 35 złotych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz