DDENT, paryski kwartet grający post-rock tak ciężki, że nazwa zespołu musi być pisana wyłącznie wielkimi literami, wydał nową, obezwładniającą płytę (której tytuł, naturalnie, pisany jest tak samo). Louis, Marc, Nico i Vinz zorganizowali prawdziwą ucztę składającą się z masywnych gitarowych dźwięków i tony niepokojącej atmosfery.
W zasadzie każdy ich utwór to pokaźna dawka wgniatających w ziemię dźwięków, każdy z nich jest długą, złożoną symfonią apokaliptycznego nastroju (o dziwo, przoduje tutaj najkrótszy na płycie "Dis à la lune qu'elle vienne" zakończone epicko wzniośle). Kompozycje są zróżnicowane, niektóre fragmenty naprawdę zaskakują jak niemal elektronicznie wybijane tempo w początkowej fazie "Torse de marbre" jednak większość to tradycyjne, ciężkie, prawie post-metalowe granie.
Najważniejszą umiejętnością, jaką posiada zespół jest takie budowanie nawet najdłuższych kawałków, że słuchacz ani się nie nudzi (nawet w spokojniejszych momentach, takich jak "Torse de marbre") ani nie jest przytłoczony hałasem. Wręcz przeciwnie, ciągle czeka co stanie się za chwilę.
"TORO" kosztuje ile zdecydujesz się zapłacić.
Polski
English
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz