Jak często zdarza Wam się słuchać doskonale eterycznej muzyki z Kostaryki? Mi rzadko, a w zasadzie nigdy do momentu, gdy odkryłem Saturno Devorando. Duet składający się z Ronalda Bustamante i Fiammy Aleotti produkuje atmosferyczną muzykę z pogranicza elektroniki i gitarowego grania i właśnie wypuścił nowy krążek.
Kostarykańczycy za artystów mających na nich największy wpływ uznają Francisco de Goyę, Chris Marker, Larsa von Triera, Albrechta Dürera. Malarzy, fotografa i reżysera, nic dziwnego, że ich muzyka wydaje się być wyjątkowo plastyczna, z elektronicznymi podkładami, pociągnięciami eterycznych chórów i smutny, głęboki głos Aleotti na pierwszym planie. Takie połączenie szemrzącego noise'u i klimatycznego trip-hopu to genre'owy strzał w dziesiątkę.
Na tej równej płycie jest kilka wpadających w ucho perełek na czele z "Sad Story" i jej zawodzącym refrenem, niepokornym "Fucker" czy w końcu niepokojąco powolnym "Ice Queen". Album zamyka ponad ośmio-minutowa uczta napiętej atmosfery i słodkich z pozoru zaśpiewów wokalistki.
"Still Life" kosztuje 27 złotych (8 USD).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz