Gabriel Wheeler, jedno z moich największych odkryć końca ubiegłego roku, powraca z nową, inspirowaną duetem francuskich filozofów Gillesem Deleuze i Féliksem Guattarim, płytą. Amerykański artysta jak zawsze czaruje atmosferą i tekstami, a do tego potrafi porwać melodią, jednym słowem zupełnie nie obniżył lotów od genialnego "To Space, To Heaven".
Tak jak nas do tego przyzwyczaił, Wheeler bazuje na szybkim, lo-fi'owym noise'ie w tle. To na jego bazie pisze swoje utwory, z szybkim tempem ale nostalgicznymi tekstami, które, wydawałoby się, mogłyby tu nie pasować. A tak nie jest. Jeśli tylko usłyszy się neurotyczny głos Amerykanina i usłyszy fragment chociażby "OTS 44", nie da się nie poczuć czegoś głębokiego. "Kim byłem o tej porze zeszłego roku? (...) Czy byłem szczęśliwszy? Może byłem mniej niespokojny, mniej obawiałem się pójścia spać" to bardzo bezpośrednio pokazana lekka depresja, codzienny przejmujący smutek.
Nie da się ukryć, że za tymi uczuciami stoi nieudany związek, Wheeler powraca do tego co chwilę, czy to w "Brutalism" ("Nie chcę się przyznać, że za tobą tęsknię") czy "Hazel" ("Objęliśmy się, czułem miłość i wtedy się obudziłem"). Bardzo szczery przekaz, połączony z lo-fi'owym vibe'em całości pozwala wczuć się w tą muzykę aż do zatracenia.
"Becoming Animal" to wydatek 30 złotych (8 USD).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz