Ciężko do końca objąć rozumem nowe wydawnictwo azerskiego artysty Emina Gulijewa czyli Violet Cold. Jeden z moich ulubionych projektów muzycznych skręcił w zupełnie inną stronę od czasu ostatniego pojawienia się na blogu z blackgaze'owym "Anomie" - tym razem oferuje całe spektrum elektronicznej muzyki z elementami post-rocka, folku i ambientu, a wszystko w formie trylogii zatytułowanej wspólnie "Sommermorgen".
Część pierwsza, zatytułowana "Innocence" wita nas radosnym ćwierkaniem ptaków szybko jednak zagłuszonym najpierw przez masywne brzmienie perkusji, potem przez eterycznie elektroniczne tło. Wraca jednak od czasu do czasu niczym motyw przewodni tytułowej niewinności. Dopasowuje się do niego ogólny nastrój płyty, nawet gdy robi się naprawdę głośno, tak jak w "Ein Langer Weg", jest zdecydowanie bardziej euforycznie niż melancholijnie. Swoją robotę robią znakomite synthowe tła dające energii niczym pierwsza wiosenna zieleń. Nawet, gdy do głosu dochodzą smutne brzmienia folkowego instrumentarium, wiadomo, że to tylko przygotowanie do kolejnego odlotu.
Euforycznie i energetycznie jest również na drugiej płycie. Ta poświęcona jest radości i zgodnie z tym mamy i kipiącą od energii ścianę dźwięku w "Kopfkino" i bardzo taneczne rytmy w "Time to Tango" czy "Schöne Dummheit" i tak do końca. Jest to bardzo dokładna metafora wypełnionych endorfinami momentów takich jak taniec czy zakochiwanie się.
Ale te mijają i pojawia się żal za utraconym szczęściem. Właśnie melancholii poświęcona jest część trzecia, w której fani Violet Cold znajdą więcej dźwięków, do których przyzwyczaił ich artysta. To tutaj pojawiają się wyraźniejsze, już prawie metalowe gitary, zwłaszcza w pięknym "Ein Hauch Von Ewigkeit", a mimo to wciąż odczuwalna jest atmosfera pierwszych dwóch części. Tak jak wspomnienie szczęścia.
Każda z trzech części kosztuje po 23 złote (6 USD) dając w sumie niestety aż 67 złotych (18 USD).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz