Żadnemu z bywalców tego bloga Vlimmera przedstawiać nie trzeba. Oprócz tego jak płodnym jest artystą i jak bardzo klimatyczne jego płody są, wiemy o nim również tyle, że lubi zaskakiwać i zmieniać nieco kolejne swoje utwory. Wydał ostatnio dwie kolejne EP-ki i one nie odstają od tej reguły.
Ósma otworzona jest przez zaskakującą agresywnością ścianą dźwięku w "Beutenacht", która zmienia się po chwili w bardzo klimatyczny darkgaze z niezawodnym wokalem artysty. Rozproszony wokal i syntezatorowe melodie utopione w tym vlimmerowym ponurym nastroju ciągną się aż do końca płyty. Czasem jednak przerywane są przez zadziwiające atrakcje, jak np orientalnie brzmiące klawisze w "Hirngespinst".
Dziewiąta tymczasem brzmi jakby Vlimmer nasłuchał się electropopu i postanowił nagrać swoją impresję na ten temat. Mroczne kompozycje poprzetykane są nieregularnymi bitami, a "Metropolo" to już w ogóle zimnofalowa dyskoteka, na której zamiast neonów dym przetykają białe jak śmierć lasery.
Część ósma i dziewiąta razem kosztują 21 złotych (5 EUR).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz