Za oknem pada. A nam nie udała się podróż przez Rosję bo nie zdołaliśmy nawet wyjechać z Petersburga. Trzecim zespołem z Wenecji Północy jest projekt Vitii Grina - Icelandic Elephants. Wrażliwościowo-nostalgiczny przeskok między IE a środowym Ifwe jest taki jak wcześniej między Ifwe a Show Me A Dinosaur - ogromna. W dół, w stronę spokoju i jednocześnie depresyjnej melancholii. (A swoją drogą słonie, dinozaury - co to za rosyjskie zamiłowanie do wielkości?)
Muzyka do deszczu, do koca i do spania, gdy za ścianą jest impreza, a ty chcesz po prostu pobyć sam ze swoimi myślami. Grin nie lubi mówić głębokich rzeczy o swojej muzyce: “robię nudną muzykę, taką jak ambient, drone i takie rzeczy”, “bardzo lubię muzykę, sprawia, że jestem szczęśliwy”. Kropka. Ale sama płyta opowiada ochoczo, o samotności (“When Our Friends Will Turn Away”), o losie (“Leave Home”) i o straconych nadziejach (“Turn Back Into Silence”). O tytułowych ludziach, którzy gubią się w swoich wspomnieniach, tak że najważniejsze jest dla nich skupianie się na duchach ludzi, których już nie ma obok.
Grin dziękuje słuchaczom za słuchanie jego “słów” (cudzysłów autora), co najlepiej świadczy o tym, że pragnie w swoich ambientowych utworach przekazać coś prawdziwego. I bolesnego.
(A swoją drogą islandzki słoń to nie jest absurdalny wcale pomysł - jeden jest, wrzućcie w wyszukiwarkę grafiki Google’a, ten słoń jest naprawdę imponujący)
“Ghost Followers” dostać można za jedyne 12,5 złotego ($3).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz