Lord Bendtner to dla mnie jedna z największych niespodzianek końca roku. Wydający w słowackiej wytwórni Z Tapes specjalizującej się w lo-fi'owej muzyce pościelowej artysta nagrał płytę, która jest dla mnie zupełnym zaprzeczeniem lo-fi.
"Lo-fi z wysokimi oczekiwaniami" napisał o swojej muzyce na Facebooku. Ja dodałbym więcej, muzyka LB jest doskonale zaplanowana, bogata w detale i niezwykle urzekająca. Wszystko - od instrumentów przez efekty po wokale i chórki zgrane są ze sobą idealnie i zmuszają do zachwytu nad poziomem skomplikowania tego "lo-fi'u". A do tego utwory artysty są bardzo chwytliwe - chyba najbardziej otwierający krążek "Carefully" z fenomenalnymi klawiszami. Ale na płycie jest też kilka innych perełek - jak choćby wyróżniający się "zepsutym" wokalem "Spider Clouds" czy super chaotyczny "Chéri".
Nie sposób nie skomentować nazwy projektu. "Lord Bendtner" to szydercze miano nadane duńskiemu piłkarzowi Niklasowi Bendtnerowi, który zasłynął tym, że poza słabą głównie formą prezentuje wysoką pewność siebie i samouwielbienie. I tym, że był w związku z należącą do duńskiej rodziny królewskiej Caroline Luel Brockdorff. Tymczasem muzyczny Lord na Bandcampie obrał sobie motto "dreaming of Bergkamp, bending it like Bendtner". To się nazywa skromność - nie wiem jak z jego umiejętnościami piłkarskimi ale jeśli chodzi o poziom muzyki to może mierzyć zdecydowanie wyżej niż Duńczyk, a nawet niż Holenderska legenda Arsenalu.
Płyta na Bandcampie dostępna jest już za free.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz