"Beauty in Denial" to już dziesiąty (!) album angielskiego Echo Tail. Mimo że grupa rezydująca w Cambridge określa się jako przede wszystkim prog/post-metalowa to ich muzyczne spektrum jest niezwykle rozległe, na nowej płycie postanowili skupić się na shoegaze'owym nastroju z agresywniejszymi gitarami dlatego też nazywają ją "gniewniejszą siostrą" "Fields of Vision" jednej ze swoich wcześniejszych płyt.
I faktycznie, począwszy od instrumentalnego intra mamy do czynienia z przestrojonymi gitarami w tle i hard-rockowym riffem na pierwszym planie. Zwolenników shoegaze'owych brzmień zaciekawić powinien rozproszony (czasem bardzo zresztą efektownie) wokal, który chociaż pełen eterycznej atmosfery ma w sobie miejscami wiele nieokrzesanej energii i prog-rockowego zabarwienia. Brzmi nieco tak, jakby Riverside nagrali gitary na energetykach a wokale dodali dopiero, gdy poziom adrenaliny opadł do normalnego poziomu.
Chociaż nie zawsze. Nadzwyczaj agresywny, już niemal metalowy, tak jakby metalowy wokalista postanowił sobie poszeptać, wokal pojawia się w "Dispeller", co dodaje kawałkowi odświeżającej energii i agresji. To właśnie to efektowne skrzyżowanie shoegaze i metalu ale wciąż nie tak rozmyte jak w blackgaze'owej muzycznej depresji, przyciągnęło mnie do tej płyty. Kolejne kawałki to kolejne balansowanie między gatunkami, co na ogół udaje się świetnie choć "Letters to Manilla" brzmi już zbyt hard rockowo jak na mój gust.
"Beauty in Denial" kosztuje 2,50 złotego (0,5 GBP).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz