Wenus, bogini miłości. Czy istnieje w niej życie? Na to pytanie zdaje się szukać odpowiedzi rosyjski Life on Venus. Muzycy z Moskwy obrali sobie do tego drogę wiodącą przez najbardziej emocjonalnie nacechowany rodzaj shoegaze'u - opowiadają swoje historie łagodnymi wokalami, chwytliwymi melodiami i głośnymi gitarami.
Płyta kipi od emocji - tych gorących i tych trochę bardziej letnich, które jednak wciąż potrafią ogrzać w niejeden chłodny poranek. Zaczyna się od kolejnych metafor kosmiczno-miłosnych w "Around the Sun" ("Infinite space, our ship has crashed/Around, around the sun we dash/Wake up, wake up, I'm calling you/To say I love you "). Ten kosmiczny nastrój potęgują nawiązania do nocy zmieniającej się powoli w dzień w kolejnych utworach cały czas krążąc wokół leitmotywu płyty (a może i życia) - domeny Venus. Trzeba przyznać, że zespół przekazuje emocje w łagodny, nieinwazyjny sposób, utopiony w spokojnym shoegaze'ie. Nie boją się też potwierdzać, że miłość to najbardziej wyjątkowy i najważniejszy z banałów, jak u przekonanych o własnej wyjątkowości kochanków w "Clover Field" - "Noone will know the way we feel".
Subtelne wokale, głośne gitary i tony miłości. Czy istnieje życie na Wenus? Wydaje się, że przez shoegaze'owe teleskopy Rosjan można jakieś dostrzec.
"Encounters" można dostać za płać-ile-chcesz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz