Dzięki Polar Seas Recordings, która wcześniej dała nam album Clary Engel, możemy na początku tego roku przestać obawiać się kłopotów ze snem. Coastal Miner to prawdziwa muzyczna szklanka gorącego mleka z miodem, ścieżka dźwiękowa do osuwania się w objęcia Morfeusza.
Całość to improwizacja na gitarę elektryczna i pedały. Ale wygenerowane w moment muzyczne pejzaże brzmią jakby stały wokół już od tysięcy lat i tylko czekały na kogoś, kto je odkryje. Ciężko pisać więcej, trzeba to zrobić samemu.
Niczego nie wiadomo o artyście. Oprócz tego, że nazwa projektu oznacza dróżniczka brzegowego, małego ptaszka z Ameryki Południowej. Może to jakiś ślad? A może jednak chodzi o to, że pejzaże najlepiej odkrywa się z lotu ptaka, zwłaszcza tak niepozornego.
"Coastal Miner II" jest do wzięcia za "płać-ile-chcesz".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz